poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Miniaturka 1

Otworzyłam oczy.
Moje nozdrza podrażnił zapach gazu. Głowa ciążyła mi, jakby była z ołowiu. Chciałam się poruszyć, ale bolał mnie każdy centymetr obolałego ciała. W gardle miałam ogromną gulę. Ostatnie, co pamiętałam, było niewyraźne, ale z biegiem czasu wizja klarowała się w mej głowie.


Siedziałam w swoim dormitorium i osuszałam policzki mokre od łez. Wiedziałam, że ten związek nie może skończyć się dobrze, ale też nie podejrzewałam, że będzie tak źle. Z drugiej strony… on mnie uszczęśliwiał. Przyjaźniliśmy się od zawsze. Harry był wspaniały, kochałam go. W inny sposób niż Malfoy’a, który musiał znów się pojawić i zniszczyć mój tak długo wyczekiwane spokój i szczęście. Wiedziałam, że po rozstaniu nie będzie łatwo. Zawsze w jakiś sposób potrafiliśmy się pogodzić. Często zastanawiałam się, czy bardziej go kocham, czy nienawidzę. Gdzieś głęboko w mojej podświadomości, ukryta była myśl o tym, że jedyną osobą której nienawidzę, jestem ja sama, bo nie potrafiłam przestać go kochać.
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a przede mną stanął Harry Potter we własnej osobie. Na twarz szybko wrzuciłam uśmiech. Musiałam wyglądać żałośnie, bo mój ukochany tylko uśmiechnął się i ucałował mnie w czubek głowy.
Usiadł obok mnie, a ja wtuliłam się w niego jak małe, bezbronne dziecko.
-Miona…-wyszeptał i pogłaskał mnie po policzku.
-Uwierz mi, Harry… Jesteś tylko ty. To prawda- był miłością mojego życia, ale chcę iść na przód. Teraz liczysz się tylko ty. Z tobą i tylko z tobą jestem szczęśliwa.
-Niejednokrotnie mi to powtarzałaś, ale słowa są niczym w porównaniu do czynów. Wiele razy okazywałem Ci, ile dla mnie znaczysz. Kolej na ciebie. Będę czekał na ciebie, na Białym Balu. Jeśli przyjdziesz, już zawsze będziemy razem. Jeżeli nie, to znaczy, że wolisz Malfoy’a.
I wyszedł.



Cały kolejny dzień, szykowałam się do balu. Wiedziałam, z kim chcę być. A raczej z kim powinnam być.
Wieczorem, kiedy makijaż, włosy i paznokcie były gotowe, założyłam suknię. Była błękitna, na szerokich ramiączkach, ładnie podkreślała mój biust i talię. Dół pięknie falował przy każdym moim ruchu. Do tego dobrałam czerwone szpilki. Efekt był oszałamiający. Na torebkę kopertówkę w kolorze butów rzuciłam zaklęcie zmniejszająco-zwiększające i ukryłam w niej różdżkę oraz kilka drobiazgów potrzebnych każdej kobiecie.

~*~*~*~

Stałem w holu i z politowaniem patrzyłem na tych wszystkich kretynów, którzy cieszyli się ze szkolnej potańcówki. Czuć było ode mnie alkohol. Ostatnio, poza Zabinim, moim najlepszym przyjacielem było piwo kremowe i ognista.
Bardziej żałosny widok przedstawiał tylko Wieprzlej. Rudzielec był niesamowicie blady, nawet jak na niego, miał podkrążone oczy i szatę wyjściową, która nosiła znaki nieumiejętnego picia jej właściciela. Cuchnął wymiocinami i potem. Zaczął tak wyglądać, kiedy odbiłem mu Hermionę. Teraz była z Potterem, ale to nie miało znaczenia, bo nawet taki idiota jak Ronald Weasley, wiedział, że to ja, Malfoy, byłem, jestem i na zawsze pozostanę miłością jej życia. To był fakt niepodważalny.
Wrak chłopaka zwrócił swoje oczy z nieprzytomnym wyrazem twarzy w moją stronę i zataczając się, powoli podszedł. Kiedy dotarł, oblizał spierzchnięte usta i wykrzywił usta w grymasie czegoś w rodzaju chytrego uśmieszku.
-Wiem, jak bardzo boli cię jej strata. Niemal tak samo, jak mnie. Ale ty za to zapłacisz. Zapłacisz za to, że zawróciłeś jej w głowie. Że odebrałeś mi mój sens istnienia. Teraz ja zrobię to samo.-po tych słowach wziął porządny łyk, co (sądząc po zapachu) było eliksirem otrzeźwiającym.
Miałem wątpliwości co do tego, żeby taki kretyn mógł cokolwiek zrobić, ale zmartwiły mnie nieco te groźne słowa.

~*~*~*~

Przypomniałam sobie jeszcze, jak na sali złapał mnie za rękę Ron, mówiąc, że Malfoy jest na Wieży Astronomicznej i chce się zabić, że chce się widzieć tylko ze mną. Chwyciłam Ginny za rękę i poprosiłam, by przekazała Harry’emu, że ma na mnie czekać. Później ktoś odebrał mi różdżkę i rąbnął czymś w głowę. Straciłam przytomność, a kiedy się obudziłam, już byłam związana.
Zobaczyłam przed sobą twarz Rona. Wydawał się niepoczytalny i co jakiś czas odpalał koniec różdżki. Było to niedorzeczne, bo w pokoju rozchodził się co raz mocniejszy zapach gazu.
W końcu odzyskałam mowę.
-Ron! Zgaś różdżkę, bo oboje wylecimy w powietrze !
-Ty nic nie rozumiesz.- odpowiedział spokojnie. –Skoro nie możesz być moja, będziesz niczyja. Do tego wszystkiego, zemszczę się na Malfoy’u za te wszystkie lata upokorzenia i znęcania się nad moją rodziną.
-Skąd wziąłeś gaz?- próbowałam zająć go rozmową. Zauważyłam, że kiedy mówi, przestaje odpalać różdżkę.
-Prezent od brata. Wisiał mi przysługę.
-Niesamowite jak dobrze to zaplanowałeś, ale nie jestem już z Malfoy’em. Nie cierpię go równie mocno jak i ty. Wypuść mnie stąd chociażby przez wzgląd na naszą wieloletnią przyjaźń…
-Nie waż się mówić o przyjaźni!- wybuchnął chłopak. –Zdradziliście mnie! Oboje! To obrzydliwe, że spałaś z naszym największym wrogiem! Jak mogłaś? Jak mogłaś mi to zrobić?!
Ron krzyczał, a ja poczułam łzy na policzkach. Nie dlatego, że było mi głupio, wstyd, czy w jakikolwiek sposób źle z jego powodu. Żałowałam, że umrę, a Draco nigdy nie dowie się ode mnie, co do niego czułam, jak bardzo mi zależało i jak żałuję wszystkich błędów. Kiedy już żegnałam się z życiem, stało się coś nieprawdopodobnego…

~*~*~*~

W końcu, po długiej i monotonnej dyskusji z Blaisem, zdecydowałem się zaszczycić Wielką Salę swoją obecnością. Była rzeczywiście wspaniała, a nauczyciele i inni prefekci musieli się przy tym nieźle naharować. Mówiąc inni, miałem na myśli fakt, że nie przyłożyłem do tego ręki. Miałem w tedy przy sobie Granger i nic więcej nie było mi trzeba do szczęścia.
-Hej, Ginny, gdzie zgubiłaś swoją przyjaciółkę? –zapytał Blaise swojej dziewczyny. Miał na myśli Hermionę, ale wiedziałem, że nie chciał mnie urazić w żadnym stopniu.
-Znikła gdzieś z Ronem. Mówiła tylko, żebym przekazała Harry’emu, że ma na nią czekać.
Wydało mi się to dziwne. Najpierw rudy mi grozi, a później znika z najdroższą dla mnie kobietą nikt nie wie, gdzie…
-Nie widziałaś może, dokąd poszli?- spytałem, siląc się na uprzejmy, ale beznamiętny głos.
-Nie, nie wi…
-Ron powiedział, że chcesz skoczyć z Wieży Astronomicznej, i że chcesz z nią rozmawiać. Pewnie poszli do tej wieży. Miłej zabawy.- wtrąciła się Pomyluna.
W pierwszej chwili, nie dotarł do mnie sens tych słów, a po chwili wszystko stało się jasne. Kątem oka dostrzegłem Wybrańca, siedzącego przed wejściem, który rozglądał się prawdopodobnie za dziewczyną. Wiedziałem, co robić. Zdecydowanym krokiem i z ręką na różdżce ruszyłem ku wieży.
-Idziemy z tobą.- oświadczyła ryża i pociągnęła mojego kumpla za rękę w moją stronę.
-A wy po co? –spytałem, nieco poirytowany.
-To mój brat. Muszę nad nim zapanować.

~*~*~*~

W powietrzu unosił się odłużający zapach gazu. Przeraziłem się na myśl, co ten idiota chciał zrobić. Trzeba było działać powoli i taktownie, żeby nie wysadził w powietrze nas wszystkich. Usłyszałem jak krzyczy na dziewczynę. Wyobraziłem sobie, jak bardzo jest przerażona i zdenerwowana. Jej przyjaciel próbował ją zabić i zatrzymywał ją przed spotkaniem z miłością, dzięki której „szła do przodu”.
Draco wpadł do wieży astronomicznej jak burza. Wyglądał na wściekłego, ale Hermiona wiedziała, że w środku umiera ze strachu. Miał świadomość, że nigdy nie przestał i nigdy nie przestanie jej kochać. To było oczywiste.
W jednej chwili, Ginny rzuciła na różdżkę Rona experialmus i złapała ją w powietrzu, a Blaise trzymał w pogotowiu swoją, gdyby szaleńcowi odbiło. Blondyn uwolnił dziewczynę i mocno przytulił.

~*~*~*~

Kiedy Weasley trafił do gabinetu dyrektora, a z wieży astronomicznej pozbyto się gazu, Hermiona i Draco stali w kącie Sali Wejściowej. Nikt ich nie widział, więc mogli spokojnie porozmawiać. Następnego dnia mieli opuścić szkołę, a bal powoli dobiegał końca.
-Dziękuję za pomoc.-powiedziała dziewczyna. Cała się trzęsła, więc chłopak okrył ją swoją kamizelką.
-Daj spokój. To moja praca- ratowanie cię z opresji.-zaśmiał się perliście.
-Racja.-potwierdziła z uśmiechem.-Ciekawe, kto będzie robił za mojego ochroniarza, gdy ciebie nie będzie.
-Pan Wybraniec.
Draco posmutniał. Wiedział, że powinna już iść, ale pożegnania z nią były dla niego największą katorgą.
-Masz rację. Przy nim jestem inną osobą. Promienieję, według wielu osób. Jednakże… Moje serce od dawna należy do kogoś innego.
Po tych słowach zimne, skamieniałe serce młodego Malfoy’a zabiło mocnej i szybciej. Nie mógł się powstrzymać. Złapał ją w talii i mocno pocałował. W ten pocałunek wlał całą swoją tęsknotę, żal i smutek. Dziewczyna zrozumiała, że nie może być z nikim innym, ale też nie może być z arystokratą czystej krwi. Za dużo przez niego wycierpiała. Zawsze będą się przyciągać, ale nie mogą być razem. Są jak słońce i księżyc, które raz na jakiś czas spotykają się w czasie zaćmienia.
Kiedy w końcu się od siebie oderwali, Hermiona uroniła jedną łzę, którą chłopak otarł opuszkiem palca.
-Muszę powiedzieć o tym Harry’emu…
-Będę z tobą. Pójdę do Wielkiej Sali. Ogarnij się i przyjdź za chwilę.
Kiedy chłopak przekroczył próg, zastał zaskakujący widok. Sala była pusta. Została w niej tylko jedna osoba. Harry Potter. Przyglądał się zaczarowanym płatkom śniegu opadającym z magicznego sklepienia. Draco podszedł do niego. Nienawidzili się niegdyś, ale po wojnie ich relacje się zmieniły. Wszystko się zmieniło.
-Na kogo czekasz?
-Hermiona miała tu być.-odpowiedział Harry w zamyśleniu.
-Przecież wszyscy już wyszli.-zdziwił się Malfoy.
-Ale ja w nią wierzę. Wiem, że przyjdzie. Jestem tego pewien.
Ledwie skończył zdanie, odwrócili się, a w drzwiach stała panna Granger. Wyglądała niesamowicie. Draco uśmiechnął się do siebie na jej widok. Poczuł w sercu dziwne ukłucie. Chciałby myśleć, że jest jego, ale tak nie było. Poniekąd.
-Harry, muszę ci coś powiedzieć.
-Ja to zrobię.-przerwał jej Draco.
-Nie. To mój obowiązek.-zaprzeczyła. Wzięła głęboki wdech, jak przed skokiem w wodę.-Chodzi o to, że…
-Że macie moje błogosławieństwo. Chcę, żebyście byli szczęśliwi. Dlatego przyszła tak późno. Chciałem jej to przekazać jak najszybciej.

~*~*~*~

Let Her Go

-Pozwól mi się z nim tylko pożegnać. Sam na sam. Już nigdy więcej go nie zobaczę.-powiedziała Hermiona z uśmiechem do swojego chłopaka.
-Zgoda.-odparł i ucałował ją w czubek głowy.
Brunetka z bijącym sercem pobiegła za Draco. Spotkała go przed wejściem do jego prywatnego dormitorium prefekta naczelnego.
-Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego skłamałeś?- zapytała.
-Zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. Kiedy kazałem ci przyjść do wieży astronomicznej, wyszedłem po dwudziestu minutach twojej nieobecności. On czekał na ciebie kilka godzin. Jest o wiele lepszy.
-Nikt ci nie dorównuje.
-Może i racja, ale to on cię uszczęśliwia. Ja niejednokrotnie zawodziłem i raniłem cię. Powinnaś być z osobą, przy której stajesz się lepszą wersją samej siebie. Nie płacz. Chcę cię zapamiętać szczęśliwą i uśmiechniętą. Na zawsze.
-Spotkamy się jeszcze kiedyś?- zapytała głosem zduszonym od płaczu.
-Raczej nie. Chcę ci ułatwić życie i mam zamiar zniknąć.
-To przychodzi ci tak łatwo… pożegnanie…
-Bzdura. To, co powiedziałem Potterowi, było najtrudniejszą decyzją w moim życiu. W ciągu jednej chwili straciłem wszystko. Muszę pozwolić ci odejść dla twojego dobra.
-Nie zapomnij o mnie.
-Na pewno nie zapomnę. Kocham cię.
-Ja ciebie…
-Hermiono?- usłyszała z daleka głos Harry’ego.
-Żegnaj.-usłyszała szept, a kiedy podniosła głowę, już go nie było.
Podeszła do Harry’ego, a w sercu poczuła ból, jakiego nie znała nigdy wcześniej. Nie potrafiła poradzić sobie z pustką, która powstała w niej, w jej życiu. Wiedziała, że już na zawsze będzie nosić bliznę, że nigdy nie pokocha bardziej nikogo.

~*~*~*~

Mijały lata, dorastała, zmieniała siebie i swoje upodobania, ale jedno nie zmieniło się nigdy. Wciąż kochała Draco. Zrobił to, co obiecał i zniknął z jej życia. Nigdy później go nie spotkała i nigdy nie zdołała wypełnić pustki, którą po sobie pozostawił. Pisała do niego listy, których nigdy nie wysyłała. Nigdy. To słowo było jak ostrze sztyletu z lodu, którego krawędź przesuwała się powoli w jej obolałe serce.
Na początku rozłąki, każdy blond włosy mężczyzna przywodził jej na myśl Malfoy’a, każdy o stalowo-błękitnych oczach przypominał jej o nim. Później zaczęła się do tego przyzwyczajać, ale niejednokrotnie płakała w samotności po nieszczęśliwej miłości jej życia. To było bardzo bolesne. Część jej duszy odeszła wraz z nim. Nie wróciła nigdy. Była szczęśliwa z Harrym. Dała mu dwoje wspaniałych dzieci. Jednakże umarła młodo ze świadomością, że tak naprawdę nigdy nie pożegnała się z Draco.



Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwalasz jej odejść
Zauważasz, że byłeś szczęśliwy, tylko wtedy, gdy ogarnia Cię smutek
[...] I pozwalasz jej odejść.

~*~*~*~

1 komentarz:

  1. Scena trochę jak z Plotkary. Tylko tam było szczęśliwe zakończenie. Miniaturka piękna.
    La Catria

    OdpowiedzUsuń