środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział III „Są w życiu chwile, w których trzeba podjąć ryzyko i dać się ponieść szaleństwu.”

Następnego dnia, po śniadaniu, Hermiona zaczęła przygotowania. Wzięła długi prysznic i umyła włosy. Wysuszyła je i spięła w wysokiego kucyka. Następnie zrobiła lekki makijaż, podkreślając delikatnie oczy eyelinerem. Wyjątkowo użyła szminki, która nadała jej ustom wyrazu. Kiedy skończyła, zaczęła się ubierać. Włożyła na siebie jeansy i luźną, jesienną bluzkę w odcieniu kasztanów. Podwinęła jej długie rękawy, a na nogi założyła klasyczne trampki do kostek. Wiedziała, że w Hogsmade będą spacerować, dlatego też postawiła na wygodę. Do spotkania została jej jeszcze godzina. Wzięła książkę, usiadła na fotelu i pogrążyła się w lekturze.
W tym samym czasie, Draco obudził się pijany w lochach. Z rozpiętą koszulą, poluzowanym krawatem i zawrotami głowy, ruszył w stronę dormitorium. Z tego, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru, pamiętał, co mówił Blaise’owi przy ognistej:

Nie zostawiaj mnie...

„-Ta cała Granger doprowadza mnie do szału!
-Niby dlaczego? To szlama, nie możesz się nią przejmować.
-Właśnie to mnie martwi- ona zaczęła mnie interesować. Wiesz, jak muszę się powstrzymywać w jej obecności, żeby się na nią nie rzucić?!
-A ona umówiła się z Macmillanem. Co za ironia…
-Przestań się szczerzyć Blaise, bo wkurza mnie twoja twarz.
-Nie pieprz, tylko pij!”

A później ta cała Festris zaczęła się do niego dobierać. Uciekli do dormitorium Zabiniego, Crabba i Goyle’a. Na nieszczęście nie trafił na łóżko, tylko na podłogę.
Rozmyślając o tym, co się stało, wpadł na całującą się parę. Kiedy zobaczył twarz Erniego, był pewny, że jego towarzyszką jest Granger. Już chciał rzucić na nich depulso, kiedy zobaczył, że nie miał racji. Macmillan całował się z Cho Chang. Nawet nie zwrócili na niego uwagi pochłonięci wpychaniem sobie języków do gardeł.
No ładnie. Ciekawe, jak zareaguje szlamcia?-pomyślał ze złośliwym uśmieszkiem.
-Pudding czekoladowy!-wypowiedział hasło i wszedł do dormitorium.-Dobrze, że cię widzę, Granger. Ostrzegałem cię, a teraz sama się przekonasz o cnotliwości swojego puchonka. Wystarczy, że wysuniesz głowę za drzwi.-powiedział widząc gryffonkę.
Hermiona jakoś nie mogła tego zignorować. Pożałowała, gdy tylko spojrzała na sytuację w korytarzu. Ernie nawet jej nie zauważył. Wróciła do siebie. W jej oczach błyszczały łzy. Czuła ich ciepło na swoich policzkach. Pierwszy raz w życiu poczuła się jak szmata przez kogoś innego niż Draco. Usłyszała walenie do drzwi. Chciała zatrzeć ślady po chwili słabości, więc energicznym ruchem wytarła oczy.
-Płaczesz.-to zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie ze strony Malfoy’a.
-Nieprawda! Wcale… Makijaż.-widocznie roztarła go po całej twarzy. Spuściła głowę zasłaniając się kurtyną loków.-Co ciebie to obchodzi? Jestem tylką brudną szlamą, która nie może nawet marzyć, by znaleźć się w łaskach pana Draco Malfoy’a.-powiedziała łamiącym się głosem. Kolejna fala łez napłynęła jej do oczu. Za to Draco poczuł ukłucie w okolicy serca. Sam się nad tym zastanawiał. Coś jakby pękało w nim, w środku, kiedy widział płaczącą Granger. Wszyscy wiedzieli co o niej mówił, ale jego uczucia zmieniły się diametralnie. Oczywiście pod wpływem niczym niewyjaśnionej fali współczucia, którą poczuł, bo ta sobie chciał.
-Dziasiaj jestem bardzo hojny.-powiedział , akcentując każde słowo i podnosząc jej głowę za podbródek.-Dlatego zrobię to, na co miałem ochotę już dawno, a doskonale wiesz, że nie zwykłem czegokolwiek sobie odmawiać. Jestem pewny, że ci się to spodoba.-uśmiechnął się i… stało się.
Zbliżył swoją twarz do jej. Najpierw delikatnie musnął jej wargi, później przyssał się zachłannie, jakby bał się, że mu ucieknie.
Sama Hermiona, na początku stała jak skamieniała, ale po chwili oddała pocałunek z równą mocą. Nie mogła w to uwierzyć. Było to tak silne uczucie, że aż ją bolało. Tyle razy o tym marzyła, a teraz jej najskrzętniej skrywane uczucia i pragnienia ujawniły się. Wiedziała, że w końcu się rozdzielą i wszystko wróci do normy. To wspomnienie sprawiło, że łzy popłynęły po jej policzkach, a Draco drżał czując ich ciepło na swojej twarzy. Po chwili odsunął się od niej i dotknął jej twarzy, by sprawdzić, czy to wszystko nie jest pięknym snem, który rozpłynie się w promieniach porannego słońca.
-Będziemy tak stać, czy może zaprosisz mnie do środka?-spytał cicho, przypominając, że wciąż stoją w progu.
-Ja… Ja...-zawahała się dziewczyna, ale nagle wezbrał w niej gniew. -Malfoy, ty dupku! Wykorzystałeś chwilę mojego załamania emocjonalnego! Już możesz przestać udawać, że się mną przejmujesz. Biegnij do lochów pochwalić się Zabiniemu, że zaliczyłeś pierwszą bazę ze szlamą i cnotką Granger.
I nim zdążył cokolwiek jej odpowiedzieć, zatrzasnęła drzwi. Oparła się o nie i opadła z głębokim westchnieniem. 
Ból, który czuła w środku był nie do zniesienia. Miała wrażenie, że cały jej świat, wszystko co uważała za słuszne, podział na wrogów i przyjaciół- to wszystko rozpadło się wraz z tym jednym pocałunkiem.
Po drugiej stronie drzwi, dokładnie to samo działo się z Draconem. Ukrył twarz w dłoniach oddychając spazmatycznie. Nie wiedział, że całej sytuacji przygląda się PomyLuna.
-Wydaje mi się, że powinna z nią porozmawiać Ginny.-nie wiedział czy Lovegood mówi do siebie, czy do niego.-A ty porozmawiaj ze swoim przyjacielem. Poczujesz się lepiej, jeśli nie będziesz sam.-zwróciła się do niego swoim charakterystycznym rozmarzonym głosem.
-W sumie racja. Idę do Blaise’a. Jeśli chcesz, pofatyguj się po Weasley’kę. Na razie.

~*~*~*~

-Czekaj. Dobrze rozumiem? Pocałowałeś ją, a potem pozwoliłeś jej sobie nawrzucać, nie próbowałeś zaprzeczać i zostawiłeś samą ze złamanym sercem?-spojrzał Blaise pobłażliwie na Draco.
-Nie chodzi tu o zwykły pocałunek.-zaperzył się Malfoy.-Coś we mnie jakby… drgnęło. Rozumiesz?
-Coś jakby uczucie?-spytał ostrożnie Zabini. Wiedział, że Malfoy prędzej przyzna się do tego, że jest w związku homoseksualnym z Potterem, niż wyzna, co czuje i tak naprawdę myśli.
-Ocipiałeś…?!No dobra. Uczucie.-skwitował widząc minę przyjaciela, który, prawdę mówiąc, zdziwił się na tą deklarację.
-Zakochałeś się?!-wytrzeszczył oczy ślizgon.
-Nie! Oczywiście, że nie. Miłość nie istnieje. Jest tylko pożądanie.
-A wiesz, że pożądamy najbardziej tego, czego nie możemy mieć?
-Bzdura. Ja mogę mieć wszystko za przyzwoitą sumkę.
-Wszystko..?-zapytał retorycznie Blaise.
-Poza jej sercem.
-Dokładnie.-zakończył Zabini, tryumfalnie rozkładając się na fotelu w pokoju wspólnym ślizgonów.-W sumie, stary, to mam do ciebie prośbę.
-Tak?
-Tak. Chodzi o jedną dziewczynę…
-Bierz sobie tą Festris. Krótkie nogi, mysi blond, oczy jak szparki- to nie dla mnie.
-Chodzi o kogoś innego.
-To skończ te gierki z tajemniczym tonem i mów kogo mam ci załatwić na przyszły tydzień do Hogsmeade.
-Chodzi o Lunę Lovegood.-powiedział szybko Blaise. Zapadło głuche milczenie, a później Malfoy parsknął głośnym śmiechem.
-Oczywiście żartujesz, prawda?-ale Zabini pokręcił tylko głową, a Draco znów się zaśmiał za co oberwał zielono-srebrną poduszką w twarz.-Dobra, dobra. Uspokój się. Zobaczę, co da się zrobić.-podniósł się i skierował w stronę wyjścia. Stojąc przed drzwiami usłyszał tylko ciche "Dzięki, stary…".

~*~*~*~

Ze snu wyrwało ją ciche pukanie do drzwi.
-Hermiono, otwórz, proszę.-słychać było kojący ton Ginny.
Granger wstała niepewnie i podeszła do drzwi. Ukazała się w nich drobna postać jej przyjaciółki.
-Na brodę Merlina! Wyglądasz potwornie!
-Dzięki za słowa pocieszenia.-uśmiechnęła się szczerze Hermiona.
Opowiedziała przyjaciółce o całym zajściu i o uczuciach, które jej wówczas towarzyszyły. W międzyczasie spojrzała w lustro. Ginny miała rację. Jej włosy były potargane, a kilka kosmyków przykleiło się do podpuchniętej, mokrej, czerwonej twarzy.
-Nie wiem, co go w tedy ugryzło.-podsumowała.
-Wiesz, Miona, mam do tego mieszane uczucia. Nie chce mi się w to wierzyć, ale on nie koniecznie chciał się z ciebie jedynie pośmiać. Może tak naprawdę sam nie wie, czego chce. Mimo wszystko, uważaj na niego.-powiedziała ruda.- Mogę cię o coś zapytać?-przerwała chwilę niezręcznej ciszy.
-Jasne, pytaj.
-Jak było?-zapytała, a widząc niezrozumienie na twarzy Hermiony, poprawiła:-No wiesz… Jak to jest całować Malfoy’a?
-Jego pocałunek był jak… Jak fajerwerki. Jak pierwszy i ostatni, jak światła i muzyka.-roześmiała się Miona, a ruda jej towarzyszyła.

1 komentarz: