piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział X „Schowam się w wersy, albo nałykam się słów, żeby ich nie powiedzieć…”

Przez następne 3 tygodnie Hermiona chodziła załamana. Bardzo schudła, jej oczy zapadły się, wokół nich pojawiły się fioletowe cienie, a włosy straciły dawny połysk. Była w totalnej rozsypce. Całymi dniami siedziała przy książkach. Nie słyszała przyjaciół, nikogo do siebie nie dopuszczała, ignorowała listy Dracona. Nie chciała słuchać jego tłumaczeń. Widziała wystarczająco dużo, by zrozumieć, co tam się działo. Najczęściej paliła kartki z tak dobrze znanym jej pismem. Nie czuła smutku. Była pogrążona w odrętwieniu. Na początku płakała, ale wiedziała, że to nic nie da, więc przestała.
W tym czasie spadł śnieg i cały świat otulił się srebrną, puchową pierzyną. I tylko sny przypominały jej o tym co było, a także podsuwały słodko-gorzkie wizje przyszłości. Ostatni tydzień listopada był niezwykle mroźny. Zima zapowiadała się równie sroga.
-Nie. Nie będę dłużej na to patrzył.-powiedział pewnego dnia Harry rzucając sztućce na swój talerz z pasztecikami dyniowymi.
Hermiona podniosła na niego swój pusty wzrok. Ciarki Harry’emu przeszły po plecach na widok jej oczu. Balansowała na krawędzi szaleństwa i rozpaczy.
-O co chodzi?-spytała przerażająco opanowana.
-Musisz o nim zapomnieć. Kretyn.- powiedział i spojrzał złowrogo w stronę stołu ślizgonów wywiercając dziurę w plecach Malfoy'a wzrokiem bazyliszka.
-To tylko jesienna depresja. On nie ma z tym nic wspólnego. Sama potrafię o siebie zadbać, tak tylko ci przypominam.
-Spotkaj się z kimś.-nalegał Harry.-Wiem, że Seamus od dłuższego czasu ma na ciebie chrapkę.-dodał ściszając głos i sugestywnie poruszył brwiami.
Dziewczyna zarumieniła się nieznacznie.
-Naprawdę?
-Jasne! A teraz gapi się na ciebie z uwielbieniem.
-Zmyślasz.
-Sama się przekonaj.
Hermiona dyskretnie spojrzała na Seamusa, siedzącego w towarzystwie Deana Thomasa. Chłopak rzeczywiście patrzył na nią z aprobatą.
-Może masz rację.-zgodziła się dziewczyna niepewnie.
-To super. Usiądę z nim na transmutacji i podpowiem mu, co ma zrobić.-puścił do Hermiony oko po czym odszedł od stołu posyłając przyjaciółce znaczący uśmiech.

* * *

Draco z rozdrażnieniem obserwował Finnigana. Jeszcze nigdy nie czuł się tak jak w tym momencie. W każdej chwili jego śmierciożercza natura mogła się aktywować. Miał nieodpartą chęć rzucić się na tego pieprzonego piromana.
-Stary, przestań uśmiercać ten talerz...-upomniał go Blaise.
Spojrzał na swój talerz, a właściwie resztki, które po nim zostały, poczym swoją uwagę skupił na Zabinim, który wciąż go szturchał.
-Przestań się durnowato szczerzyć, jeśli lubisz swoją twarz, pacanie.
Ten nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na stół Gryffindoru, gdzie ten zidiociały palant i chodząca zapałka, przysiadł się właśnie do świętej trójcy. Zazgrzytał zębami i, ciągnąc za sobą Blaise'a, wybiegł niemal z sali.
Na transmutacji nie było lepiej. Ten sukinsyn wysyłał liściki do JEGO Granger. Bo była jego, nawet, jeśli o tym nie wiedziała. O dziwo, dziewczyna chichotała, za każdym razem, gdy czytała te francowate karteczki. Widząc to, ściskał różdżkę tak mocno, że z jej końców wysypał się snop gorących iskier parząc mu boleśnie rękę. Nie wytrzymał. Wstał i wyszedł z klasy, odprowadzany ciekawym wzrokiem uczniów i rozjuszonej nauczycielki.

* * *

Zza sklepionych rąk czysty zapach wyczerpanych słów...

Zabini chciał wracać do swojego dormitorium, gdy na końcu opustoszałego korytarza zobaczył rude włosy sięgające pasa. Serce zabiło w nim mocniej. Działo się to za każdym razem, gdy ją widział. Ostatnio zdarzało się to dość często. Już 38 razy wpadł na nią niby przypadkiem. Nie, żeby liczył te wpadki. Czuł się trochę podle, bo nadal czuł coś do Luny, ale Weasley wciąż go przyciągała.
-Część.
-O, hej, Blais!
-Jak leci?
-W porządku. Nie narzekam. A tobie?
-Całkiem znośnie. Gdzie idziesz?
-Oddać książkę, a później do dormitorium. Chcę porozmawiać z Parvati o zachowaniu Hermiony. Martwimy się o nią.
-Wydaje mi się, że powinienem cię odprowadzić.
-Dlaczego?-zapytała spuszczając wzrok.
-By upewnić się, że dotarłaś bezpiecznie.
Ginny zarumieniła się. Chłopak odebrał to jako dobry znak. poczekał na nią przed biblioteką, a kiedy wróciła, ruszyli w stronę wieży Gryffindoru. Gdy dochodzili, zapytał :
-Co to za książka? Ta, którą oddałaś?
-Mugolskiego autora…
-To nic nie znaczy.
-No więc to baśnie Christiana Andersena. Hermiona mi ją poleciła, żebym mogła wzbogacić swoją wyobraźnię.-zaśmiała się.
-Czerwony Kapturek i te sprawy?
-Nie mów, że to czytałeś?-wytrzeszczyła na niego oczy. Nigdy nie spodziewałaby się tego po Zabinim. Nic dziwnego. W końcu był Ślizgonem. Nienawidził mugoli.
-Nie jestem ignorantem, Ginn. A tak prawdę mówiąc, to jeden z mężów mojej matki mi to czytał na dobranoc. Był jedynym, którego lubiłem z całej tej hałastry, która raz za razem wpadała do mojego życia z butami. A jeszcze szybciej z niego znikali z niewiadomych względów.
Stanęli przed portretem Grubej Damy. Chłopak zwiesił głowę. To nie był temat do rozmowy z dziewczyną, która władała jego sercem. Ale ona tylko chwyciła go za rękę, mówiąc:
-Przykro mi…-myślała, że strąci jej rękę. Kiedy chciała ją zabrać, uniemożliwił jej to. Byli jednocześnie zaskoczeni i zachwyceni tymi prostymi i czułymi gestami. Powietrze trzaskało od elektryczności. Jedynym dźwiękiem jaki słyszeli, były ich przyspieszone oddechy i szum krwi w uszach. Zabini chciał coś jeszcze dodać, ale jego usta miały inne plany. W porywie namiętności wpił się w usta Rudej. Całowali się krótko, ale namiętnie.
Po chwili oderwali się od siebie, a Ginny już czuła rozpierające ją wyrzuty sumienia. Zdradziła Harry’ego… Ale wystarczyło jedno spojrzenie Blaisa, by zapomnieć o wszystkim.
-Małe dziewczynki nie powinny wędrować same, bo mogą się natknąć na złego, przystojnego…
-Idiotę.-dokończył jakiś głos. Odwrócili się w stronę, z której dochodził i zobaczyli kipiącego ze złości Rona.-Ginny, marsz do siebie!-wrzasnął.-a ty… SPRÓBUJ ZROBIĆ TO JESZCZE RAZ, A OBERWĘ CI ŁEB!-wydzierał się na cały korytarz.

* * *

Hermiona nie podejrzewała, że wieczór z Seamusem może być tak interesujący. Śmiali się, wspominali minione lata, mówili o świecie mugoli i czarodziejów. Wiele ich łączyło. Niemal zapomniała o Draconie, ale mimo wszystko nadal liczyła się z tym, że z niego tak do końca nie zrezygnowała. Kilka minut przed ciszą nocną opuścili Pokój Życzeń.
-Na pewno nie chcesz, żebym odprowadził cię do dormitorium?-zapytał zrezygnowany.
-Na sto procent. Nie martw się. Sama trafię.-uśmiechnęła się.
-No cóż… Więc będę musiał zrobić to teraz.
Hermiona z przerażeniem obserwowała jego zbliżające się usta. No to koniec. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie blondyna. Nie kochała go, ale też nie lubiła. To było coś niezwykłego. Całował tak wspaniale, a teraz… STOP. Nie całuje się z Malfoy’em tylko z Finniganem! Co jej strzeliło do głowy?! Natychmiast się odsunęła.
-Nie powinieneś tego robić.
-Myślałem, ze tego chcesz.
-Następnym razem zapytaj.
Seamus parsknął poirytowany. Wyciągnął z kieszeni galeona, wcisnął jej w rękę i z ironicznym uśmiechem powiedział:
-Żeby nie za darmo, szmato.-i odszedł, a Hermionie pękło serce. Czy Draco miał o niej takie samo zdanie?
Szła ciemnym korytarzem pogrążona we własnych myślach. Może Seamus ma rację? Była tak zajęta rozmyślaniem, ze nie zwracała nawet uwagi na ciemność wokół niej, której tak panicznie się bała.
-Obiecuję, że jeśli tego nie wyjaśnisz, to…
-To co?-usłyszała zduszone szepty. Jeden z głosów należał do osoby, którą poznałaby wszędzie. Ukryła się za kolumną, kilka kroków dalej i nasłuchiwała.
-Nie boję się ciebie, Draco. Jesteś seksowny, kiedy się złościsz. Ta szlama dostała to na co zasłużyła- odrzucenie. I ty też dostałeś za swoje.Nie powinieneś był odrzucać czarownicy czystej krwi. Rozum ci odebrało? Ta szlama...
-Jeśli jeszcze raz… nazwiesz… ją… szlamą… oberwiesz cruciatusem.
-Nie prze…
-Zamknij się. Teraz ja mówię.-Astoria zamknęła buzię widząc błyski szaleństwa i ogniki złości w oczach Dracona.- A jeśli nie powiesz jej prawdy, to cię zabiję, choćbym miał spędzić resztę życia w Azkabanie. Będziesz mnie błagać, żebym cię zabił.
Hermiona wiedziała, że Draco mówił poważnie.
-A co dokładniej mam jej powiedzieć?
-No właśnie.-Hermiona wyszła ze swojego ukrycia.-Co ma mi powiedzieć?

~*~*~*~

Naprawdę nie mam pojęcia o co chodzi z kolejnością notek. Najlepiej klikać po kolei w zakładce spis treści.

Enjoy :D

~Mała Czarna 

1 komentarz:

  1. O boże, co za Seamus, postąpił tak chamsko, tak mi było żal Hermiony, ale mimo wszystko scena wymyślona genialne, świetnie piszesz, ale znów urywasz w takim momencie! strasznie profesjonalnie wychodzi Ci to pisanie, znowu zaskoczyłaś mnie językiem i pomysłem, dzięki temu naprawdę mam ochotę tu wejść przeczytać i komentować ;)
    Mam nadzieję, że następny rozdział już niedługo ;)
    Dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com
    Vanillia :*

    OdpowiedzUsuń