sobota, 13 września 2014

Miniatura II "Blizny w sercu."

Cóż... Nigdy nie czułam się wyjątkowa. On sprawił, że przez chwilę naprawdę uwierzyłam, że jestem warta więcej niż myślę. Przez chwilę.
Minęło tyle czasu, a ja nadal nie potrafię się powstrzymać. Stojąc tutaj, za barierką na moście, z papierosem w ustach, widzę to wszystko, jak slajdy w kalejdoskopie. Nadal czuję ten cholerny ból w klatce piersiowej. Z początku myślałam, że to siedzi w mojej psychice, ale ten ból... Jest tak prawdziwy. Tak... Fizyczny...

~*~*~*~

Co mogło się zmienić po wojnie? Prawdę mówiąc - wszystko. Nastawienie, mentalność ludzi, oni sami, Hogwart, moi przyjaciele, ja... Wszystko i wszyscy. Nie inaczej było z Harrym, Ronem, Malfoy'em i Blaisem. Po tym, jak uratowaliśmy tyłki tym dwóm ślizgonom, zakopaliśmy wojenny topór. W szkole często można było spotkać nas w czwórkę, czasem dołączały do nas również Parkinson i Ginny. Zdarzało nam się organizować kameralne imprezy, na których wiele się działo. Czy wspomniałam o tym, że czystokrwiści zmienili swoje nastawienie do mugoli o 180 stopni? Otóż to. Zaczęli używać mugolskich sprzętów, jak telefon komórkowy, czy telewizor. Z początku było dość zabawnie patrzeć na to, jak próbują sobie radzić z takimi wynalazkami, ale po czasie się przyzwyczaili.
Po ukończeniu szkoły chłopcy zamieszkali razem. Ja mieszkałam nad nimi, a na przeciwko - Ginny i Pansy. Szczerze powiedziawszy, nie planowaliśmy tego i choć nie wierzę w szczęście, pecha, czy w to, że wszystko jest z góry zaplanowane- to był niepodważalny dowód na to, że może jednak powinnam.
Zawsze lepszy kontakt miałam z chłopakami, jednak komunikacja z jednym z naszej paczki, przychodziła mi z niesamowitym trudem. Może wpływał na to fakt, że na początku naszej znajomości on próbował mnie adorować, a ja odrzucałam jego zaloty? Zawsze czułam się onieśmielona w jego towarzystwie. Poza tym, w tedy miałam chłopaka.
Żałuję...
Peter

~*~*~*~

Zbiegałam po schodach z prędkością światła. Do mieszkania Chłopaków weszłam, jak to miałam w zwyczaju, bez pukania. Łzy ciekły mi po policzkach jak oszalałe. Potrzebowałam porozmawiać z przyjacielem. Wiedziałam, że mnie nie zrozumie, ale przynajmniej miałabym się do kogo przytulić, a właśnie tego było mi potrzeba.
-Haa..aa..rryyy...-załkałam żałośnie i w tedy coś mnie uderzyło.
W mieszkaniu nie było nikogo poza... Malfoy'em, który właśnie siedział na kanapie w ręczniku przepasanym wokół bioder. W jego oczach malowało się ogromne zdziwienie, ale nie było podszyte kpiną, jak to zwykle u niego bywało.
Zdałam sobie sprawę z tego, jak okropnie wyglądam, zażenowana i zmieszana spuściłam wzrok.
-Hm.. To może... Tak, pójdę już.-wymamrotałam pod nosem, chowając się za kurtyną włosów.
Kiedy już trzymałam rękę na klamce, usłyszałam za sobą.
-Możesz mi powiedzieć.-jego głos był tak ciepły, tak delikatny, że aż przeszedł mnie przyjemny dreszcz.Chciałabym mu o tym powiedzieć, ale...
-Nie..-odparłam, prawie szepcząc. Potrząsnęłam głową i wyszłam.
Kiedy znalazłam się wreszcie w swoim pokoju, odetchnęłam z ulgą. Nadal ciążyło mi to, przez co płakałam, ale wolałam cierpieć w samotności.
Położyłam się do łóżka i starałam się zasnąć, jednak sen uparcie nie chciał nadejść. Zamknęłam oczy - nadal nic. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, wyjęłam telefon spod poduszki. Harry był na jakiejś ważnej konferencji czy coś tam, więc nie chciałam mu przeszkadzać. Ginny była straszną gadułą, nie chciałam się jej zwierzać. Nagle nasunęła mi się na myśl pewna osoba. Z bijącym sercem wystukałam na klawiaturze kilka słów i nie zastanawiając się nad tym po to, by nie zmienić zdania wysłałam wiadomość :
Krum ze mną zerwał.

I czekałam.

~*~*~*~

Jak się później okazało, Malfoy był wdzięcznym słuchaczem. Nie czułam nawet potrzeby, by rozmawiać z kimkolwiek innym. Rozumiał, co czułam do Wiktora. Rozumiał, co przechodziłam. Rozumiał, jak bardzo zabolało mnie to, że odebrał mi moje szczęście, a odchodząc, zabrał ze sobą część mnie. Często pisałam do niego w nocy, ale on odpisywał, choćby zwykłe „Mhm.” Byle tylko dać mi do zrozumienia, że mogę na niego liczyć.
Kiedy jako tako się wygadałam, to on zaczął mi się zwierzać. Początkowo niepewnie, nieufnie, ale z czasem otwierał się na mnie. Rozpierała mnie duma – potrafił dla mnie wyjść ze swojej skorupy. Dowiedziałam się, że jego zimny wizerunek to tylko maska, a przywdział ją, bo ktoś bardzo go skrzywdził. Po tym wyznaniu poczułam powstającą między nami więź. Każda z owych konwersacji działała jak balsam na moje serce. Nie miałam pojęcia, co to znaczy, do póki w naszej znajomości nie nastąpił przełom.

~*~*~*~

-Słyszeliście o tym, że na ostatniej imprezie, ta blond-kretynka-Lavender tak się schlała, że wskoczyła Seamusowi do łóżka? – powiedziała Pan na co dało się słyszeć zdumiony okrzyk drugiej z dziewczyn.
-Coś tam słyszałam, – powiedziała Ginny. – ale podobno skończyło się na tym, że oboje zasnęli i do niczego nie doszło.
Słuchałam tego i śmiałam się, ale myślami co chwilę znikałam z ich mieszkania.
-Hej, hej! Jesteś z nami? – usłyszałam z ust Pansy. – Chyba coś ci przyszło, prawda, Miona?
Spojrzałam na wyświetlacz i rzeczywiście.

Co robisz?

Spojrzałam w stronę dziewczyn, które wciąż gorąco plotkowały. Średnio mnie to obchodziło, więc nabazgrałam szybko:

Nudzę się, a bo co?

Na odpowiedź nie musiałam czekać długo.

Wyjdź.

Jak zwykle. Despotyczny, arystokratyczny, władczy, żądający. Nie wiem, dlaczego, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Wręcz pociągało. Odgoniłam od siebie te myśli.

Nie chce mi się.


Jak sama nie wyjdziesz, wyniosę Cię.
Czekamy.

Zdziwiłam się nieco, widząc, że użył liczby mnogiej, ale nie chciałam sobie zawracać tym głowy. Postanowiłam nie zmuszać go do podjęcia tak brutalnych kroków. Szybko zmieniłam ubranie z jakichś starych łachmanów, na wąskie, czarne spodnie i sweter, a na wierzch zarzuciłam płaszcz.
-Hohoho! A ty dokąd? – usłyszałam głos Ginny.
-Nigdzie, Molly. – zaśmiałam się, na co ona posłała mi mrożące spojrzenie.
-Wróć zanim się schlejemy! – krzyknęła jeszcze Pansy na odchodne, a Ginny ochoczo jej przytaknęła.
Nie wiedziałam czego się spodziewać, a moje serce skakało jak oszalałe. Czułam je wręcz w gardle. Miałam wrażenie, że zaraz dostanę epilepsji.
Wyszłam przed blok na ziąb. Była połowa listopada, więc było chłodno. Zimny wiatr targał moje włosy, choć starałam się wcześniej, by wyglądały idealnie. Zobaczyłam dwie postaci. Obie paliły, bo w oddali żarzyły się małe kropki.
-Cześć.-usłyszałam głos Zabiniego. Uśmiechnęłam się do niego.
Draco nic nie powiedział. Patrzył na mnie w ten swój sposób. Z góry, ale pociągająco.
-To... gdzie idziemy? - zapytałam, czując się niezręcznie.
-Nad staw.
-Nie mogę. Obiecałam dziewczynom, że wrócę niedługo.
-I tak pójdziesz z nami.-powiedział Blaise, patrząc na przyjaciela.-Mam rację?
-Jak zawsze, Blaise.
Mrugnęli do siebie ponownie, popatrzyli na mnie z minami niewiniątek i.. już wiedziałam co się kroi.Rzuciłam się do ucieczki. Blaise mnie przytrzymał, a Draco... zarzucił sobie mnie na plecy jak worek ziemniaków.
-Puść. Mnie.-wysapałam przez zęby, ale on tylko się zaśmiał, co rozzłościło mnie jeszcze bardziej.-Nie żartuję, odstaw mnie.
-Niedoczekanie.-parsknął śmiechem, a później usłyszałam, jak odpala kolejną fajkę.
Co mi zostało? Pogodzić się ze swoim losem...

~*~*~*~

Do mieszkania wróciłam kilka godzin po tym zdarzeniu. Malfoy był zabawny i inteligentny - taki jaki powinien być. Jednak nie ma ideałów. Cały czas mówił o swojej byłej. Miała na imię Scarlett. Bardzo ją kochał, a ona tak po prostu go zdradziła. Nie mógł o niej zapomnieć.
Poczułam się tak strasznie... Pusta w środku.
Weszłam do łazienki i postanowiłam najpierw do niego napisać.

Dziękuję za miły wieczór. Dobranoc :*

Spoko, dobranoc 

I tyle. Nie wymagałam śpiewania ballad pod oknem, czy wyznań miłości w wierszach, ale... Ale co? Skarciłam się za te myśli.
Leżąc w łóżku długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, wierciłam się... Wciąż myślałam o jego byłej i o tym, że chce mnie zeswatać z jakimś swoim kolegą. Wciąż towarzyszyło mi to uczucie pustki w środku.
W końcu odpłynęłam do krainy Morfeusza...

~*~*~*~

Spotykaliśmy się teraz notorycznie. Wciąż pisaliśmy. Pomagałam mu podnieść swoją samoocenę, bo wiem, jak wpływa na nią zdrada. Wracaliśmy również razem z pracy. Dziwnie się w tedy czułam. Jakby nie chciał się do mnie przyznawać, kiedy byli z nami jego koledzy. Szłam albo przed albo za nimi. Kiedy powiedziałam mu o tym, że mnie to boli, przeprosił mnie, a ja nie potrafiłam dłużej mieć do niego żalu.
Czułam, że choć jest jaki jest, co raz bardziej mi zależy. Nie wiedziałam, czy to już miłość, ale skoro nią nie była, dlaczego czułam ją sto razy bardziej niż to, co nazywałam miłością do Wiktora?
Jedyne, co sprawiało mi poważny kłopot był fakt, że wciąż nie potrafiłam z nim rozmawiać otwarcie, szczególnie przez to, że na każde spotkanie zabierał Blaise'a. Lubiłam go, owszem, ale wkurzał mnie fakt, że wszędzie łaził za Draconem. Aż raz...

~*~*~*~

Przeglądałam jakiś ważny dokument w laptopie. Szef poprosił mnie, abym skorygowała błędy w oparciu o stos papierzysk, który musiałam targać do domu. Zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu zobaczyłam numer, który już znałam na pamięć. Psychopatka.
Drżącymi rękami odebrałam i usłyszałam głoś, na którego dźwięk serce zabiło mi mocniej.
-Cześć. Wyjdziesz?
-Cześć. Mam trochę roboty...-powiedziałam, choć dawno zapomniałam o tym, co robiłam do tej.
-Hermiono, nie daj się prosić...
Nie wytrzymałam.
-Zgoda. Gdzie mam być?
-Nad stawem, tam gdzie zawsze, Mała Czarownico.
Zdziwiło mnie to. Zwracał się tak do mnie tylko w sms'ach, albo jak nikogo przy nas nie było.
-Okej, będę za niedługo.
Rozłączyłam się i w tedy poczułam jak dreszcz strachu przebiega wzdłuż mojego kręgosłupa.
Aby dojść do stawu, trzeba było przejść jakieś dwieście metrów nieoświetloną alejką. Bałam się ciemności, a jeszcze bardziej tych, którzy mogli w niej na mnie czyhać. Dla bezpieczeństwa, rzuciłam na siebie przed wyjściem zaklęcie kameleona. Powtarzając sobie w głowie "pokonam dziś siebie, pokonam siebie, udowodnię, że można lepiej..." szłam, słaniając się na nogach. trzęsłam się jak galareta, ale musiałam być dzielna.
Słyszałam kroki za sobą i ze strachu, o mały włos nie zapomniałam, że przecież i tak ta osoba mnie nie zobaczy.
Zanim zobaczyłam Malfoy'a, usłyszałam muzykę. Zawsze, gdy byliśmy nad stawem włączał muzykę. Tym razem była to piosenka jednego z naszych ulubionych zespołów.


Brzeg wylany był betonem, ale i tak to miejsce sprawiało wrażenie bardzo intymnego i odludnego. Ściągnęłam z siebie zaklęcie i usiadłam obok niego. Draco wciąż patrzył na wprost. Choć wiedziałam, że zdaje sobie sprawę z tego, że na niego patrzę, nie mogłam odwrócić od niego wzroku.
Położył się i wyciągnął do mnie zachęcająco rękę. Wtuliłam się w jego ramię i popatrzyłam w górę. Choć to było okropnie sztampowe i tandetne... Patrzyliśmy razem w gwiazdy. Bez słowa. Bo były zbędne.
W tedy zrozumiałam, że kocham go. Pragnę, aby był mój. Już zawsze chciałam się tak czuć. To było cudowne. Poczułam, jak obraca głowę w moją stronę. Zrobiłam to samo.
Zaczął się zbliżać, patrząc mi jednocześnie w oczy. Przewiercały mnie na wylot. Miałam wrażenie, że już znają moją duszę na pamięć, ale... on wciąż miał na sobie maskę. Hipnotyzował mnie, ale... spuściłam wzrok. Nie umiałam patrzeć mu w oczy.
Czar prysł. Podniosłam się szybko, a on zaraz za mną. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, zapalił jednego, po czym podał też mi. Robił tak za każdym razem. Zapaliłam, by poczuć, jak zbawczy dym wypełnia moje płuca.
-O czym chciałaś mi powiedzieć?-spytał wypuszczając obłok toksycznej substancji.
Ścisnęło mnie w żołądku. Pisałam mu, że mam coś do powiedzenia, ale to nie na telefon. Nie wierzyłam, że się nie domyśla, ale tacy byli faceci.
Wzięłam się w garść. Muszę to zrobić.
-Lubię tego całego Maxa, twojego kumpla, ale... to na tobie mi zależy, Draco. Nie chcę nikogo innego. Jesteś i byłeś jedynym.

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

~*~*~*~

Tak jak obiecałam jest miniaturka. Nawet jej nie sprawdziłam, pisałam bezpośrednio w bloggerze. Nie wiem, czy spodoba Wam się fabuła. Jest to autentyczna sytuacja z mojego życia. Cała ta historia, ukryta w postaciach Draco, Hermiony, Blaise'a... To ja i moja pierwsza prawdziwa miłość. Historia sprzed dwóch lat i choć mam teraz kogoś wspaniałego, to zawsze gdzieś w tyle głowy, w pamięci mam to, co działo się nie dalej jak 2 lata temu. 
Nie będę Was dłużej nudzić.

Enjoy,
Mała Czarna ;*

2 komentarze:

  1. fiu fiu! to jest dobre!~to jest super!szybka akcja, pelan niespodznaek i emoecji! przeczytałam jednym tchem!kiedy next? czekam z utęsknieniem!:D

    OdpowiedzUsuń