sobota, 27 września 2014

Rozdział XIII „Nasze dusze umówiły się na spotkanie na długo przedtem, nim się poznaliśmy.”

Drogi Pamiętniku,

Dziś jest ten fatalny dzień. Idąc przez korytarz czuję się jak w zoo. Albo w zakazanym lesie. Może jest to spowodowane tym, że dla mnie nikt nie wyskakuje z trumny, ani nie przebiera się za centaura lub… Goryla? To już lekka przesada, ale w końcu liczy się gest. Miałam wrażenie, że cały świat się ode mnie odwrócił. No. Poza MacMillanem, który znów próbuje swoich sił. Widziałam go już w przebraniu elfa, używał przesyłek wewnętrznych i jeszcze kilka innych chwytów, ale nie mam zamiaru znów dać się nabrać. Miał swoją szansę i stracił ją. Potrzebuję ukryć się w Pokoju Wspólnym Prefektów Naczelnych. Może chociaż tam znajdę chwilę spokoju od tych pieprzniętych przebierańców.

Hermiona.


Dziewczyna z westchnieniem zamknęła pamiętnik, przełknęła ostatni kęs pieczeni na swoim talerzu i podniosła się z miejsca.
-A ffy tochąd?-powiedział Ron z pełnymi ustami.
-Nie zrozumiałam, co powiedziałeś. Nie mogłam się skupić, bo patrzyłam na kawałek krowy wirującej w twojej jamie ustnej, Ronald.-odparła ściągając brwi.
-Zapytał, gdzie idziesz?-przetłumaczyła swojego brata Ginny.
-Wracam do dormitorium.
Wszyscy za stołem gryfonów wiedzieli, że bez sensu jest zatrzymywanie dziewczyny. Ruszyła szybkim krokiem, ale zaraz po wyjściu z Wielkiej Sali ktoś stanął przed nią zagradzając jej drogę. Był to mężczyzna nieco wyższy od niej, blondyn o zielonych oczach. Nie mogła dostrzec jego twarzy, bo zasłaniała ją pięknie zdobiona wenecka maska. Ukłonił się przed nią dostojnie i wręczył jej zaczarowaną różę oraz przypięty do niej liścik. Rozłożyła kawałek kredowego, twardego papieru. Było na nim nakreślone kilka słów.

Widzimy się 23 grudnia w sali wejściowej. Rozpoznam Cię, nie martw się o to, że nie znasz mojej tożsamości. 

Do zobaczenia, piękna.
P.S. Ten mężczyzna jest tylko moim posłańcem...

Kiedy podniosła zarumienioną twarz znad kartki, mężczyzny już nie było. Hermiona szybko schowała swój prezent i uradowana pobiegła do pokoju.

~*~*~*~

Fast In My Car

-Dzień Dobry!
-Dzień dobry, dziewczęta. W czym mogę pomóc?-zapytała sprzedawczyni w salonie sukni Madame Malkin.
-Szukamy sukienek na…
-Bal w Hogwarcie? Zaraz coś znajdziemy.-uśmiechnęła się ciepło kobieta. Była w podeszłym wieku, pulchna i bardzo elegancka.
Kiedy dziewczyny przymierzały sukienki, Hermiona zapytała Ginny w pewnym momencie:
-Jak to było z Blaisem?
Ginny zesztywniała na wspomnienie tego wieczoru.
-Domyślałam się, że w końcu zapytasz… A więc. Kiedy wybiegłam z Wielkiej Sali, pobiegł za mną. Zaimponował mi tym. Usiadł koło mnie i nie mówiąc nic podał chusteczki, objął ramieniem. Poczułam, że z nim jestem bezpieczna. Wciąż płakałam, a on ścierał mi łzy kciukiem. Pocałowałam go. Pierwszy raz to ja przejęłam inicjatywę. Później spytał, czy pójdę z nim na bal, jeśli się przebierze. Powiedziałam, że tak. Wyczarował sobie strój klauna i zaczął tańczyć kankana, dasz wiarę?.-zaśmiały się.-A później dał mi zaproszenie i kartę kredytową na sukienkę i buty. Powiedziałam, że nie chcę, ale kiedy weszłam do swojego dormitorium, ta sama karta leżała na moim łóżku. I właśnie dlatego jesteśmy tu dzisiaj.
-Uouu.-powiedziała Hermiona.-No to nieźle. Gin… Czujesz coś do niego?
-Wydaje mi się, że tak, ale do Harry’ego również. W tej wyglądasz dobrze.-powiedziała. Hermiona miała na sobie sukienkę w stylu „mała czarna” sięgającą jej do kolan, bez ramiączek. Dół sukienki wykonany był z tiulu rozkładającego się niemal tak jak u baletnic. Wybrała do niej wysokie czerwone szpilki. Wyglądała oszałamiająco.
-Tak sądzisz? Nie jest zbyt… Nie dla mnie?
-Jest stworzona dla ciebie.
Hermiona pragnęła jej. Ta sukienka mogła uratować świat, stworzyć nową religię…
-Bierzemy ją. I buty też.
Ginny wybrała dla siebie oliwkowo-zieloną sukienkę bombkę z szerokimi ramiączkami. Do niej kupiła czarne sandałki na wysokim obcasie. Po zakupie sukienek wybrały się jeszcze po dodatki i na kufel piwa kremowego.
Siedziały właśnie w Trzech Miotłach, śmiały się i rozmawiały o nadchodzącym balu. W pewnym momencie, Ginny zagadnęła:
-Hej, z kim siedzą Draco i Blaise?
Hermiona natychmiast odwróciła się w stronę, w którą patrzyła jej przyjaciółka. Pierwsze, na co zwróciła uwagę, to zielone oczy i blond włosy u chłopaka, który towarzyszył dwójce tak dobrze jej znanych ślizgonów. Od razu skojarzyła fakty, choć jej umysł był już nieco znieczulony przez kremowe piwo. Następne, co rzuciło jej się w oczy to to, że chłopak ten był niesamowicie przystojny. Mogłby nawet konkurować z Draco.
-O nie... Idą tu.-szepnęła Ginny patrząc jak trójka chłopaków podnosi się z krzeseł i zmierza w ich stronę.
-Witaj, przyjaciółko.-wyszczerzył się Draco w stronę Hermiony. Blaise natychmiast zajął miejsce obok Ginny obejmując ją zaborczo ramieniem.
-Śmierdzisz.-stwierdziła ruda, czując odór alkoholu.
-Zdaje ci się, słonko,-pospieszył z wyjaśnieniami Draco.- bo sączysz tylko pozbawione alkoholu piwo. Dokładnie jak Higgs.-zakończył blondyn, rozsiadając się obok Hermiony, a na przeciw niej, usadowił się Terrence. Wciąż nie spuszczał wzroku z kasztanowłosej.
-Smoku, może przedstawisz mnie swojej uroczej przyjaciółce?-zaproponował, nie spojrzawszy nawet w stronę Malfoy'a.
-Och! Gdzie moje maniery? Granger, to Terrence Higgs, Terr przedstawiam ci Granger.
-A jej urocza przyjaciółka?
-Ruda.-powiedział Draco, wykonując gest, który przywodził na myśl chęć odgonienia upierdliwej muchy. W tym momencie podeszła kelnerka z tacą, stawiając przed nimi flaszkę ognistej. Wszyscy oprócz dziewczyn "walnęli" po kieliszku.
-Ja ci dam ruda, tleniona fretko.-mruknęła Ginny, marszcząc brwi, a głośniej dodała.-No cóż, miło było, ale już musimy się zbierać. Chyba się nie gniewacie?
-Nie, pod warunkiem, że się napijecie.
Dziewczyny spojrzały po sobie. Nie uśmiechało im się picie w towarzystwie trójki ślizgonów.
-Może później, w zamku.-powiedziały na odczepnego.
Hermiona chciała się stamtąd jak najszybciej ulotnić. Drażnił ją natarczywy wzrok Terrence'a.
-Och, na pewno skorzystamy.-zakrzyknął, a inni gorliwie mu przytaknęli.
-A więc wypijmy za to, panowie!

~*~*~*~

Zmęczone zaniosły wszystko do pokoju Hermiony. Ginny po raz kolejny spała z przyjaciółką. Nie chciała wracać do dormitorium gryfonów.
-To już jutro.
-Masz rację. Już jutro.
-Boisz się Gin?
-Nie. A wiesz czemu?
-No?
-Bo on będzie stał obok.
Hermiona zastanowiła się głębiej nad znaczeniem tych słów. Może ten brak uczucia szczęścia pochodził z braku bezpieczeństwa? A bezpieczna czuła się tylko przy jednej osobie. Może źle zrobiła odtrącając Dracona? Może powinna być wobec niego szczera, kiedy pytał czego od niego oczekuje? Może nie powinna kłamać? Miała tylko nadzieję, że stare przysłowie się sprawdzi. „Kłamstwo jak oliwa na wierzch wypływa…”
-No! Czas do łóżka. Musimy się wyspać, żeby jutro dobrze się bawić.-wydała komendę Ruda, ale ledwo skończyła, usłyszały okropny łomot i stek przekleństw. Uchyliły drzwi i zobaczyły trójkę ślizgonów, ledwo trzymających się na nogach.
-Trzeba coś z nimi zrobić...-westchnęła poirytowana Hermiona. Drażniło ją pijaństwo arystokratów, bo z jakiej racji, to ona musiała na tym cierpieć.
Ginny podeszła do Blaise'a, a Granger wzięła za ramiona Malfoy'a. Pomógł jej Higgs, który jako jedyny się nie zataczał.
-Posschaj, Granger... Ja jiszzzcz z tbą nie pyłm... -wybełkotał Draco, opierając się przed pójściem do swojego dormitorium.-Najprw, wypijmy! Ja jyszcz mogę... jednygo, takegooo małgo...
-Malfoy, ty cholerny pijaku, idź spać.
-Nie, najprw kielch.
Grrr.-pomyślała.
-Jeśli pójdziesz spać, to zrobię ci striptiz.
Chłopak poderwał się do góry.
-Obiecujsz?
-Taaak.-powiedziała bez przekonania, ale jemu to wystarczyło.


~*~*~*~

Przygotowania rozpoczęły się już z samego rana. Nauczyciele ozdabiali salę, a Ginny krzątała się po całym dormitorium, by wyprawić siebie i Hermionę. Nakręciła swoje włosy gorącymi wałkami, a włosy Granger upięła w romantyczny kok, rozpuszczając część pasemek. W tym momencie do dormitorium wpadł patronus McGonagall
-Panno Granger, proszę się stawić w Wielkiej Sali. Obowiązkiem prefektów jest pomoc w przygotowaniach do balu.
-No cóż... - zaczęła Hermiona, kiedy patronus dyrektorki wybiegł z dormitorium.- Niestety będę musiała dołączyć później.- genialnie udawała zawiedzioną. Tak naprawdę, prawie wcale w nocy nie spała i miała już dosyć wysłuchiwania jak Ginny mlaszcze i cmoka z powodu jej worków pod oczami.
-Ale... Przecież makijaż..
-Zdążymy.-powiedziała Granger i z szatańskim uśmiechem ulotniła się z pokoju.

~*~*~*~

-Kolejny minus bycia karłem.-mruczała pod nosem kasztanowłosa. Próbowała z całych sił zawiesić kilka ozdób w wyznaczonym przez McGonagall miejscu, ale nijak nie mogła dosięgnąć. Wyginała i gimnastykowała się, ale jedynym efektem było uświadomienie sobie, że gdyby miała przy sobie różdżkę, poszłoby o wiele łatwiej. Ależ była głupia...
Po chwili poczuła, jak czyjeś silne ręce podnoszą ją do góry, a ona bez problemu dosięga do wysokości, która była jej piętą Achillesową.
-Już możesz mnie opuścić.-powiedziała z wdzięcznością głosie.-Dziękuję, Dra...
Zatkało ją. Za nią wcale nie stał Draco. Był to chłopak, którego poznała dzień wcześniej - Terrence Higgs.
-Cześć.-powiedział i spojrzał na nią przewiercając ją na wylot. No czegoś takiego to się nie spodziewała.
-Cześć.-odparła, rumieniąc się. Ten wzrok ją palił.-Cóż, dziękuję za pomoc.
-Zawsze do usług, piękna.-powiedział szarmanco. Teraz dziewczyna odzyskała swój rezon i podjęła jego grę. Uśmiechnęła się zalotnie.
-Jak mam to rozumieć?-spytała, celowo przeciągając sylaby. Dla lepszego efektu, subtelnie zwilżyła wargi językiem.
-Możesz to zinterpretować według własnego uznania. Jestem otwarty na wszelkie propozycje.-odparł nachylając się nad nią tak, że niemal stykali się nosami.
Dziewczyna przyjrzała mu się bliżej. Zielone oczy miały odcień wiosennych liści dębu, otaczał je wachlarz ciemnych rzęs. Zarysowana szczęka porośnięta była kilkudniowym zarostem. Jednak jej uwagę przykuły usta. Teraz wygięły się w seksownym uśmiechu, ukazując rząd białych, równych zębów. Nagle do głowy uderzyła jej myśl, że ma ogromną ochotę zagryźć jego dolną wargę. Po głowie kołatała jej się ta jedna myśl, dziwacznie przypominając rytm tłukącego się w jej klatce piersiowej mięśnia. Oddech jej przyspieszył. Czuła jak mięknie...
-Panno Granger, panie Higgs, proszę brać się do roboty.-usłyszeli zimny głos dyrektorki.
-Oczywiście, pani profesor.-powiedział Higgs, nie odwróciwszy nawet wzroku od ładniejszej gryfonki.

~*~*~*~

Hate to see your heart break

Nadszedł czas na sukienki. Stanęły obok siebie. Ginny dumna ze swojego dzieła, Hermiona- piękna i przerażona. Obie w pełnym makijażu, fryzurze i całej tej otoczce.
-Nie wyjdę z dormitorium. Zwymiotuję, Gin.
-Przestań. Wyglądasz przepięknie. Zobaczysz, każdy mężczyzna, chłopak czy chłopiec- wszyscy będą patrzeć na ciebie z podziwem. Już widzę minę dziewczyn. Pękną z zazdrości!
Spojrzała na zegarek.
-Już czas. Pamiętaj, jestem przy tobie, Miona.
Idąc w stronę schodów Hermiona czuła, jak wszystko, co tego dnia zjadła podchodzi jej do gardła. Wrzuciła na twarz uśmiech, a torebka, którą ściskała była wilgotna przez jej spocone z nerwów dłonie. Kiedy stanęły na szczycie schodów opanowała się po mistrzowsku. I w tedy go zobaczyła. Stał z Zabinim w Sali Wejściowej wypatrując jej. Kiedy ją zobaczył, jego twarz rozświetlił szczery uśmiech. Otaksował ją wzrokiem,a po jego minie wywnioskowała, że podoba mu się to co widzi. Przyjaciółki zeszły wpadając w objęcia swoich partnerów.
-Wyglądasz…-zabrakło mu słów.-Cudownie jest niedomówieniem.-wyszeptał Draco w ucho Hermiony.
Odchodząc, zobaczyła jeszcze Terrence'a. Uśmiechał się, lecz jego wzrok był pozbawiony wesołości. Kiwnął do niej i wykonał ruch kieliszkiem z szampanem, jak gdyby chciał powiedzieć "Twoje zdrowie." i upił łyk złotawego płynu.
Fatalne Jędze grały mocniejszy kawałek kiedy weszli do Wielkiej Sali. Była oświetlona tylko lewitującymi świecami, co nadało pomieszczeniu bardzo intymnego klimatu. Cała czwórka nie czekając na zachętę zaczęła poruszać się w rytm dzikiej muzyki. Po czterech piosenkach Ginny i Blaise oddalili się, by przynieść napoje. Zespół postanowił dać parom chwilę wytchnienia, bo teraz ze sceny dobiegała spokojna piosenka.
-Uczynisz mi ten zaszczyt?-zapytał Draco wyciągając rękę do Hermiony.
-Nigdy nie pomyślałam, że mogłeś to być Ty. Wykazałeś się pomysłowością. No i wykorzystałeś do tego planu nowego kolegę.
-Nie znasz jeszcze mojej romantycznej strony, Mała Czarownico.
-A warto byłoby ją poznawać?
Draco zastanowił się chwilę. Poruszali się w rytm wolnej piosenki.
-Myślę, że tak, ale moja romantyczna strona nie ujawnia się przy byle kim.W zasadzie... Jesteś pierwsza.
I ostatnia.-dodał w myślach.
-Czuję się zaszczycona.
-Powinnaś.
-Och Draco. Jak zwykle dumny. Ale to wszystko nie zmienia moich uczuć.
Dziewczyna nie zdążyła ugryźć się w język.
-Jakich uczuć?-zapytał z nadzieją.
-Jesteś dobrym przyjacielem.-próbowała wybrnąć.
-Właśnie w tym rzecz.
-W czym?
-Nigdy nie chciałem i nie chcę być twoim przyjacielem.
-Ja…
-Posłuchaj, Granger, to... to coś więcej.
-Wiem.-wyszeptała.
Nie mogli dłużej udawać. Byli głodni siebie, swoich ust, swoich ciał. Usta Dracona – takie miękkie, takie zachłanne, wpijały się w jej delikatne, niczym płatki róży. Cieszyli się swoją obecnością. Pijani szczęściem nie dbali o nic. Nie zauważyli, ze tej romantycznej scenie przygląda się cała sala. W ich ślady poszli też inni. Kiedy w końcu się od siebie oderwali, Draco ponownie zabrał głos:
-I tak właśnie powinno być.

~*~*~*~

W sumie to... Nie mam nic do dodania :D

1 komentarz:

  1. Jestem znowu, przestałam czytać, bo niestety ogromny i wszechobecny brak czasu mnie dopadł, dlatego z trudem znajduje moment na przeczytanie tylko tych blogów, którzy jakoś mnie wspierają, a szkoda, bo inne blogi są równie ciekawe i warte przeczytania jak np Twój, kocham Twoja historie i cieszę się, że dalej jest taka sama, wciągająca, oryginalna, magiczna wręcz, postaram się wpadać, ale nic nie obiecuję :)
    Ale błagam pisz dalej i nie przestawaj! Naprawdę warto!
    U mnie nowy rozdział dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com
    Twoja Vanillia :*

    OdpowiedzUsuń