Ginny i Blaise poruszali się powoli w rytm muzyki. Obok kołysali się wolno Higgs, który dołączył później z jakąś śliczną, choć niezbyt inteligentną, krukonką. Zabini dostrzegł kątem oka niebezpieczną sytuację. Czuł, że musi zainterweniować.
-Najdroższa, muszę cię zostawić na moment.
-Zezwalam, pod warunkiem, że zaraz wrócisz.-przymrużyła oczy w uśmiechu.
-Oczywiście.-odparł leniwie, ucałował ją w czoło i odszedł pospiesznym krokiem. W końcu im szybciej będzie po sprawie, tym szybciej wróci do Ginny.
Dziewczyna nerwowo przeczesywała salę w poszukiwaniu Hermiony. Czuła, że odejście Blaise’a miało jakiś związek z Draco. Niepokoiła się. Na ziemię sprowadził ją głos, który podziałał na nią jak kubeł zimnej wody.
-Czyli to już koniec?
Harry.
Udając, że go nie słyszy, skierowała się w stronę teraz pustego stolika z napojami jej i jej przyjaciół. Myślała, że spławi chłopaka, ale Harry był uparty.
-Posłuchaj…
-Czego chcesz?-zapytała zirytowana.
-Drugiej szansy. Proszę, Gin. Tym razem tego nie spieprzę, obiecuję.
-Jaką mam na to gwarancję?
Potter zastanowił się chwilę.
-Tylko moje słowa…-powiedział spuszczając głowę.
-Wydaje mi się jednak, że to za mało.
Ginny chciała odejść. Wybraniec wiedział, że jeśli teraz na to pozwoli, już nigdy jej nie odzyska. Obrócił ją i przyciągnął do siebie, trzymając ręce na jej biodrach. Ciałem dziewczyny wstrząsnął dreszcz podniecenia. Oddech przyspieszył, a serce łomotało w bliżej nieokreślony, dziki rytm.
-Gdybym tylko mógł cofnąć czas… Gdybym tylko mógł zatrzymać w gardle każde słowo, które cię dotknęło… Gdybym tylko mógł wszystko naprawić… Uwierz mi, zrobiłbym to. Nie zrezygnowałem z ciebie, ale nie mogę prosić o przebaczenie.-dotknął jej twarzy wierzchem dłoni.-Będę tęsknił.
Puścił ją i pobiegł w stronę schodów. Dziewczyna stała sama, rozdarta, czując łzy spływające po jej policzkach. Kochała go, ale wiedziała, że była nieszczęśliwa przez jego zasrany stoicki spokój i wybiórczą dumę. Mimo wszystko, jej serce wciąż w pewnym stopniu biło do niego.
~*~*~*~
-Draco?
Blaise dogonił blondyna w drzwiach Wielkiej Sali.
-Muszę iść zobaczyć, co ten pieprzony piroman Finnigan zrobił Hermionie. Zobaczyła go i poprosiła o chwilę, żeby z nim pogadać. Spojrzałem na niego. Miał przyklejony na usta taki uśmiech, że ciarki przebiegły mi po plecach. Uwierz, że Czarny Pan nie powstydziłby się takiego wyrazu twarzy.
-Dobrze, ale poczekaj chwilę, może nic się nie dzieje.
Draco przestąpił z nogi na nogę.
-Zgoda. 5 minut.
~*~*~*~
-Czego chcesz?-spytała Hermiona. Wciąż nie wybaczyła Seamusowi tej „szmaty”. A może „dziwki”? Zresztą nieważne. Uraził ją
-Spokojnie, laleczko.-powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej, co zdawało się fizycznie niemożliwym. -Mam dla ciebie parę niezbędnych informacji.
Granger zainteresowała się.
-Co masz na myśli?
-Dwa dni temu schwytano Lucjusza i wampira Lewisa, ale Carter Ross wciąż jest na wolności. Z resztą, chyba wiesz najlepiej, jak obszerny jest portfel Malfoy'a. Wyjdzie lada dzień. Kazał przekazać, żeby Potter trzymał się na baczności, bo uderzy, kiedy nie będzie się tego spodziewał.
Hermiona zaśmiała mu się w twarz.
-Pff. Harry po opuszczeniu szkoły zostanie aurorem. Będzie polował na takich jak on i… na takich jak Ty.-powiedziała najwredniejszym tonem na jaki było ją stać.
W tym momencie głupawy uśmieszek spełzł z twarzy gryffona, a sekundę później Hermiona poczuła przeszywający ból z tyłu głowy. Nie mogła złapać oddechu, a plecami była oparta o zimny, kamienny mur. Żałowała, że wybrała na tą rozmowę tak ciemny kąt. W duchu błagała Draco, by przyszedł jej z pomocą, ale nic takiego nie wydarzyło się. Chciała krzyczeć, ale nie mogła nawet zaczerpnąć powietrza. Seamus przyciskał przedramię do jej krtani, blokując jej ruchy i dopływ powietrza.
-Myślisz, że jesteś dla mnie za dobra?-zapytał śmiejąc się dziewczynie w usta.-Ciekawe, co powiedziałby twój kochany, gdyby cię teraz zobaczył, hm? Chyba byłby zawiedziony.-po tych słowach przyssał się do jej szyi.
Po policzkach pół-przytomnej Hermiony spłynęło kilka łez. Próbowała go kopnąć, ale przeszkadzała jej w tym sukienka. Przed oczami tańczyły jej czarne plamy. Spokojnie myślała. Za chwilę będzie po wszystkim. „Śmierć jest spokojna, łatwa. To życie jest trudne.” przypomniała sobie cytat z jednej mugolskiej książki.Kocham cię, Draco. wysyłała do chłopaka setki wiadomości w myślach.
Usłyszała głosy dochodzące jakby zza okna, z oddali. Upadła na ziemię i gwałtownie zaczerpnęła powietrza. Wszystko ją bolało. Była nieprzytomna, ale już wyraźniej słyszała głosy.
-…y dupku!-krzyczał jakiś głos.
-Niedobrze, panie Finnigan. Malfoy jest tak trochę bardzo wkurwiony.
-Nie boję się was.-śmiał się trzeci głos.
-Rzuciłbym na ciebie klasyczną avadę, ale to byłoby za łatwe i zbyt przyjemne.-odezwał się znów pierwszy,a po tych słowach Hermiona usłyszała gruchnięcie, jakby pękła kość.
-Dobre uderzenie, Draco.
-Ależ dziękuję, Blaise.
-A teraz zajmij się Mioną.
Malfoy szybko przypomniał sobie o tym, co się z nią działo. Podbiegł do niej i uniósł ją delikatnie. Dziewczyna otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
-Nie, Granger, jeszcze nie jesteś w niebie. Na razie musisz pomęczyć się w moim towarzystwie.-zażartował ślizgon. Nie zwracał uwagi na Blaise’a, który świetnie bawił się nokautując i podnosząc zaklęciami na nogi Seamusa.
-I co teraz, bohaterze? Jesteś odważny, kiedy trzeba uderzyć kobietę, a teraz nie potrafisz nawet nic powiedzieć? Wiesz, wypadałoby chyba przeprosić.
-Chodź Blaise. Zostaw to ścierwo.
~*~*~*~
Now
Draco, Blaise i przytomna już Hermiona, weszli do dormitorium prefekta naczelnego Gryffindoru.
-Na pewno już Ci lepiej? Nie wyglądasz za dobrze…-martwił się blondyn.
-Tak, na sto procent.
Chłopak zrobił nieprzekonaną minę.
-Zostanę u ciebie na noc.
-Hej hej! Malfoy! Jesteśmy ze sobą dopiero jakieś dwie godziny. Spokojnie.
-Mmm… Widzę, ze liczysz czas od momentu, kiedy jesteśmy parą.
-Ależ oczywiście, że nie!-oburzyła się brązowowłosa.
-Daj spokój, mała czarownico. Blaise, przypilnuj jej, a ja pójdę po rzeczy.-zakończył ślizgon i nim ktokolwiek zdołał zaprzeczyć, wybiegł z sypialni.
-Uoo.-westchnął Zabini.-Wiesz, zależy mu na tobie. Pierwszy raz widzę go w takim stanie.
-Mówisz poważnie?
-Oczywiście.
-Blaise?
-Hm?
-Zawsze wydawało mi się, że… No że po prostu mnie nie lubisz.
-W sumie, to kiedyś tak było. Teraz widzę, że jesteś wartościową osobą. Nic dziwnego, że tyle osób cię kocha, a jeszcze więcej pożąda. Są ku temu powody.
-Miło słyszeć to z ust chłopaka przyjaciółki.-uśmiechnęła się ciepło do chłopaka.
Zabini zrobił skrzywioną minę.
-Właśnie! Zostawiłem Gin!
-Idź do niej, poradzę sobie.-uśmiechnęła się.
-Ale Draco…
-O to się nie martw.
-Dziękuję, Miona.-uśmiechnął się z ulgą i wybiegł.
Pomijając traumatyczne zdarzenie z Seamusem, Hermiona zaliczyła ten dzień do udanych. Czuła się szczęśliwa. Nie chciała wiedzieć nic więcej poza tym, że nareszcie dostała to, na co tak długo czekała. Wstała, by przyszykować się do spania. Ściągnęła czerwono-złotą narzutę z wielkiego łoża, wyciągnęła pidżamę spod poduszki, a z szafki kosmetyczkę i ręcznik. W tym momencie, coś przykuło jej uwagę. Był to PROROK CODZIENNY. Leżał na fotelu, a na okładce widniało zdjęcie Narcyzy Malfoy. Dziewczyna wzięła gazetę do ręki upuszczając trzymane rzeczy. Wystarczyło jedno spojrzenie na nagłówek, by piękno chwili prysło jak bańka mydlana.
~*~*~*~
Blondwłosa dziewczyna siedziała w swoim pokoju pakując resztę rzeczy. To nieco ironiczne, że w ostatni wieczór, który spędzała w magicznej szkole, nie miała zamiaru używać różdżki. Uśmiechnęła się sama do siebie na wspomnienie jej rozmowy z Blaisem sprzed... och, zdawało jej się, że minęły lata...
Spotkała go na schodach. Nie miała pojęcia, które to piętro. Schody same ich do siebie sprowadziły. Wiedziała, że Blaise już nic do niej nie czuje, ale nie miała pretensji. Ona sama chciała tylko zobaczyć, jak to jest być z kimś bez miłości. Cóż, może to być dziwne, ale nigdy nie sądziła, że coś mogłoby z tego wyjść. To totalny absurd. Wyjaśniła mu wszystko. Zdaje się, że średnio zrozumiał, ale nie spodziewała się po nim, by pojął jej wyszukaną filozofię. Tak naprawdę nikt jej nie rozumiał, ale większość taktownie nie mówiła tego głośno. Swoją drogą, miała w ten dzień ogromną ochotę na budyń z malinami...
Nie poszła na bal. Nie czuła takiej potrzeby, ale stwierdziła, że z chęcią poszłaby się przewietrzyć. Ubrała płaszczyk, zimowe buty i wyszła na ziąb.
Miała wyjątkowe szczęście, gdyż w tym momencie zaczął z nieba delikatnie opadać srebrno-biały pył. Z zachwytem na twarzy obserwowała taniec śnieżynek w powietrzu. Fascynowało ją to. Nawet nie zauważyła, że ktoś usiadł tuż koło niej, dopóki nie spróbowała głęboko odetchnąć przez nos. Poczuła okropny odór alkoholu.
-Neville, co ty tu robisz?-spytała, patrząc na niego z niezrozumieniem wymalowanym w wielkich, niebieskich oczach.
-To samo co ty.
Zapadła cisza. Dopiero po chwili znów się odezwał.
-Dlaczego nam nie wyszło...?
-Już mówiłam, ze...
-Tak, tak. Uważasz, że za bardzo do siebie pasujemy. To wierutne bzdury. Przyznaj, że po prostu chcesz zachować swój image.-powiedział poważnie, choć w jego oczach dostrzegła wesołe ogniki. Zaśmiała się cicho, ale za chwilę oboje zamilkli.-Nie bój się okazywać miłości.
-Nie boję się. Kocham wszystkich jednakowo.
-To nieprawda. Wiem, że mimo wszystko to, co zrobił dotknęło cię. Nawet mimo to, że Ginny jest twoją przyjaciółką. Ja nigdy bym ci tego nie zrobił...
Popatrzyła na niego, a w sercu poczuła ukłucie. Wiedziała, że mówi to wszystko pod wpływem upojenia alkoholowego, normalnie jąkałby się i plątał. Wiedziała jednak, że mówi całą prawdę.
-Spróbujmy.
-Daj mi pomyśleć.-odparła, po czym wstała i weszła do zamku.
~*~*~*~
Harry i Neville siedzieli w sypialni chłopców, w dormitorium Gryffindoru. Obydwoje wyglądali gorzej niż Hogwart po Bitwie. Upili się ognistą, a później leżąc na podłodze zaczęli męskie szczere wyznania. Harry nigdy wcześniej nie robił tego z kimś innym niż Ron, a Neville nie robił tego nigdy przenigdy. Zawsze marzył o takim przyjacielu. Do tej pory to Luna była powiernicą wszystkich jego tajemnic, ale teraz nie było jej przy nim.
-Nadal kocham Lunę…
-A ja nadal chcę być z Ginny.
-Ty jesteś Wybrańcem. Masz dziewczyn na pęczki.
-A ty bardzo się zmieniłeś. Połowa dziewczyn w Hogwarcie na ciebie leci, Neville.
-Jasne. Hej, Harry? Gdzie będziesz teraz mieszkał? Nie jesteś już z Ginny, a u Weasley’ów będzie raczej tłoczno w tym roku.
Potter zerwał się. Trochę za szybko, bo w jego podchmielonej głowie zakręciło się i zatoczył się na łóżko. Spróbował jeszcze raz, ale teraz ciało go nie zawiodło.
-Dzięki, że mi przypomniałeś, stary. Muszę lecieć do Hermiony. Zaczekaj momencik. Nie wychlej wszystkiego.-zastrzegł chłopak i chwiejnym krokiem ruszył do wyjścia.
W tym momencie na parapecie usiadła malusieńka sówka z ogromnymi, niebieskimi oczami. Neville poderwał się, ledwo utrzymując równowagę. Odwiązał mały zwitek papieru, na którym zobaczył tylko:
Spróbujmy.
~*~*~*~
Pukanie do drzwi wyrwało Hermionę z zamyślenia. Wiedziała, kto to. Jednym szarpnięciem otworzyła drzwi.
-Wynoś się stąd.-warknęła. Nie chciała już płakać. Czuła tylko żal i rezygnację z nutą wściekłości.
-Wiem, o co chodzi. Matka napisała do mnie, ale daj mi to wytłumaczyć.
-Nie ma tu nic do tłumaczenia. Jesteś zaręczony. Nie umawiam się z zaklepanymi.
Chłopak uniósł brew do góry.
-To nie piaskownica, mał…
-Nie nazywaj mnie tak.-powiedziała lodowatym tonem.-Wynoś się. Nie chcę cię znać.
~*~*~*~
Wybaczcie za tak długą przerwę. Nie chcę nic mówić, ale to blogger nawalił z dodaniem tej notki. Ustawiłam czas publikacji na 1.10., niestety się nie dodał ;x Widząc to, postanowiłam jak najszybciej dodać owy wpis. Jednakże, zawsze było coś do zrobienia. A to scenariusz na beanalia, a to masa zadań, bo zaczęłam liceum i już cisną z nauką, a mieszkałam u babci, później jeszcze i jeszcze i jeszcze coś. Także przepraszam.
Innym powodem, dla którego nie miałam ochoty wchodzić i nic dodawać jest fakt, że między liczbą komentarzy i wejść jest przepaść. Wręcz rów mariański. To dość dołujące. I frustrujące. O motywacji nawet nie wspomnę... Nie chcę się narzucać, ale
to chyba tyle, jeśli chodzi o moje żale...
Ostatnio jakoś tak dużo tego Paramore... Mam nadzieję, że to nie problem ;)
Enjoy,
~z leksza przybita Mała Czarna ;*
-Najdroższa, muszę cię zostawić na moment.
-Zezwalam, pod warunkiem, że zaraz wrócisz.-przymrużyła oczy w uśmiechu.
-Oczywiście.-odparł leniwie, ucałował ją w czoło i odszedł pospiesznym krokiem. W końcu im szybciej będzie po sprawie, tym szybciej wróci do Ginny.
Dziewczyna nerwowo przeczesywała salę w poszukiwaniu Hermiony. Czuła, że odejście Blaise’a miało jakiś związek z Draco. Niepokoiła się. Na ziemię sprowadził ją głos, który podziałał na nią jak kubeł zimnej wody.
-Czyli to już koniec?
Harry.
Udając, że go nie słyszy, skierowała się w stronę teraz pustego stolika z napojami jej i jej przyjaciół. Myślała, że spławi chłopaka, ale Harry był uparty.
-Posłuchaj…
-Czego chcesz?-zapytała zirytowana.
-Drugiej szansy. Proszę, Gin. Tym razem tego nie spieprzę, obiecuję.
-Jaką mam na to gwarancję?
Potter zastanowił się chwilę.
-Tylko moje słowa…-powiedział spuszczając głowę.
-Wydaje mi się jednak, że to za mało.
Ginny chciała odejść. Wybraniec wiedział, że jeśli teraz na to pozwoli, już nigdy jej nie odzyska. Obrócił ją i przyciągnął do siebie, trzymając ręce na jej biodrach. Ciałem dziewczyny wstrząsnął dreszcz podniecenia. Oddech przyspieszył, a serce łomotało w bliżej nieokreślony, dziki rytm.
-Gdybym tylko mógł cofnąć czas… Gdybym tylko mógł zatrzymać w gardle każde słowo, które cię dotknęło… Gdybym tylko mógł wszystko naprawić… Uwierz mi, zrobiłbym to. Nie zrezygnowałem z ciebie, ale nie mogę prosić o przebaczenie.-dotknął jej twarzy wierzchem dłoni.-Będę tęsknił.
Puścił ją i pobiegł w stronę schodów. Dziewczyna stała sama, rozdarta, czując łzy spływające po jej policzkach. Kochała go, ale wiedziała, że była nieszczęśliwa przez jego zasrany stoicki spokój i wybiórczą dumę. Mimo wszystko, jej serce wciąż w pewnym stopniu biło do niego.
~*~*~*~
-Draco?
Blaise dogonił blondyna w drzwiach Wielkiej Sali.
-Muszę iść zobaczyć, co ten pieprzony piroman Finnigan zrobił Hermionie. Zobaczyła go i poprosiła o chwilę, żeby z nim pogadać. Spojrzałem na niego. Miał przyklejony na usta taki uśmiech, że ciarki przebiegły mi po plecach. Uwierz, że Czarny Pan nie powstydziłby się takiego wyrazu twarzy.
-Dobrze, ale poczekaj chwilę, może nic się nie dzieje.
Draco przestąpił z nogi na nogę.
-Zgoda. 5 minut.
~*~*~*~
-Czego chcesz?-spytała Hermiona. Wciąż nie wybaczyła Seamusowi tej „szmaty”. A może „dziwki”? Zresztą nieważne. Uraził ją
-Spokojnie, laleczko.-powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej, co zdawało się fizycznie niemożliwym. -Mam dla ciebie parę niezbędnych informacji.
Granger zainteresowała się.
-Co masz na myśli?
-Dwa dni temu schwytano Lucjusza i wampira Lewisa, ale Carter Ross wciąż jest na wolności. Z resztą, chyba wiesz najlepiej, jak obszerny jest portfel Malfoy'a. Wyjdzie lada dzień. Kazał przekazać, żeby Potter trzymał się na baczności, bo uderzy, kiedy nie będzie się tego spodziewał.
Hermiona zaśmiała mu się w twarz.
-Pff. Harry po opuszczeniu szkoły zostanie aurorem. Będzie polował na takich jak on i… na takich jak Ty.-powiedziała najwredniejszym tonem na jaki było ją stać.
W tym momencie głupawy uśmieszek spełzł z twarzy gryffona, a sekundę później Hermiona poczuła przeszywający ból z tyłu głowy. Nie mogła złapać oddechu, a plecami była oparta o zimny, kamienny mur. Żałowała, że wybrała na tą rozmowę tak ciemny kąt. W duchu błagała Draco, by przyszedł jej z pomocą, ale nic takiego nie wydarzyło się. Chciała krzyczeć, ale nie mogła nawet zaczerpnąć powietrza. Seamus przyciskał przedramię do jej krtani, blokując jej ruchy i dopływ powietrza.
-Myślisz, że jesteś dla mnie za dobra?-zapytał śmiejąc się dziewczynie w usta.-Ciekawe, co powiedziałby twój kochany, gdyby cię teraz zobaczył, hm? Chyba byłby zawiedziony.-po tych słowach przyssał się do jej szyi.
Po policzkach pół-przytomnej Hermiony spłynęło kilka łez. Próbowała go kopnąć, ale przeszkadzała jej w tym sukienka. Przed oczami tańczyły jej czarne plamy. Spokojnie myślała. Za chwilę będzie po wszystkim. „Śmierć jest spokojna, łatwa. To życie jest trudne.” przypomniała sobie cytat z jednej mugolskiej książki.Kocham cię, Draco. wysyłała do chłopaka setki wiadomości w myślach.
Usłyszała głosy dochodzące jakby zza okna, z oddali. Upadła na ziemię i gwałtownie zaczerpnęła powietrza. Wszystko ją bolało. Była nieprzytomna, ale już wyraźniej słyszała głosy.
-…y dupku!-krzyczał jakiś głos.
-Niedobrze, panie Finnigan. Malfoy jest tak trochę bardzo wkurwiony.
-Nie boję się was.-śmiał się trzeci głos.
-Rzuciłbym na ciebie klasyczną avadę, ale to byłoby za łatwe i zbyt przyjemne.-odezwał się znów pierwszy,a po tych słowach Hermiona usłyszała gruchnięcie, jakby pękła kość.
-Dobre uderzenie, Draco.
-Ależ dziękuję, Blaise.
-A teraz zajmij się Mioną.
Malfoy szybko przypomniał sobie o tym, co się z nią działo. Podbiegł do niej i uniósł ją delikatnie. Dziewczyna otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
-Nie, Granger, jeszcze nie jesteś w niebie. Na razie musisz pomęczyć się w moim towarzystwie.-zażartował ślizgon. Nie zwracał uwagi na Blaise’a, który świetnie bawił się nokautując i podnosząc zaklęciami na nogi Seamusa.
-I co teraz, bohaterze? Jesteś odważny, kiedy trzeba uderzyć kobietę, a teraz nie potrafisz nawet nic powiedzieć? Wiesz, wypadałoby chyba przeprosić.
-Chodź Blaise. Zostaw to ścierwo.
~*~*~*~
Now
Draco, Blaise i przytomna już Hermiona, weszli do dormitorium prefekta naczelnego Gryffindoru.
-Na pewno już Ci lepiej? Nie wyglądasz za dobrze…-martwił się blondyn.
-Tak, na sto procent.
Chłopak zrobił nieprzekonaną minę.
-Zostanę u ciebie na noc.
-Hej hej! Malfoy! Jesteśmy ze sobą dopiero jakieś dwie godziny. Spokojnie.
-Mmm… Widzę, ze liczysz czas od momentu, kiedy jesteśmy parą.
-Ależ oczywiście, że nie!-oburzyła się brązowowłosa.
-Daj spokój, mała czarownico. Blaise, przypilnuj jej, a ja pójdę po rzeczy.-zakończył ślizgon i nim ktokolwiek zdołał zaprzeczyć, wybiegł z sypialni.
-Uoo.-westchnął Zabini.-Wiesz, zależy mu na tobie. Pierwszy raz widzę go w takim stanie.
-Mówisz poważnie?
-Oczywiście.
-Blaise?
-Hm?
-Zawsze wydawało mi się, że… No że po prostu mnie nie lubisz.
-W sumie, to kiedyś tak było. Teraz widzę, że jesteś wartościową osobą. Nic dziwnego, że tyle osób cię kocha, a jeszcze więcej pożąda. Są ku temu powody.
-Miło słyszeć to z ust chłopaka przyjaciółki.-uśmiechnęła się ciepło do chłopaka.
Zabini zrobił skrzywioną minę.
-Właśnie! Zostawiłem Gin!
-Idź do niej, poradzę sobie.-uśmiechnęła się.
-Ale Draco…
-O to się nie martw.
-Dziękuję, Miona.-uśmiechnął się z ulgą i wybiegł.
Pomijając traumatyczne zdarzenie z Seamusem, Hermiona zaliczyła ten dzień do udanych. Czuła się szczęśliwa. Nie chciała wiedzieć nic więcej poza tym, że nareszcie dostała to, na co tak długo czekała. Wstała, by przyszykować się do spania. Ściągnęła czerwono-złotą narzutę z wielkiego łoża, wyciągnęła pidżamę spod poduszki, a z szafki kosmetyczkę i ręcznik. W tym momencie, coś przykuło jej uwagę. Był to PROROK CODZIENNY. Leżał na fotelu, a na okładce widniało zdjęcie Narcyzy Malfoy. Dziewczyna wzięła gazetę do ręki upuszczając trzymane rzeczy. Wystarczyło jedno spojrzenie na nagłówek, by piękno chwili prysło jak bańka mydlana.
~*~*~*~
Blondwłosa dziewczyna siedziała w swoim pokoju pakując resztę rzeczy. To nieco ironiczne, że w ostatni wieczór, który spędzała w magicznej szkole, nie miała zamiaru używać różdżki. Uśmiechnęła się sama do siebie na wspomnienie jej rozmowy z Blaisem sprzed... och, zdawało jej się, że minęły lata...
Spotkała go na schodach. Nie miała pojęcia, które to piętro. Schody same ich do siebie sprowadziły. Wiedziała, że Blaise już nic do niej nie czuje, ale nie miała pretensji. Ona sama chciała tylko zobaczyć, jak to jest być z kimś bez miłości. Cóż, może to być dziwne, ale nigdy nie sądziła, że coś mogłoby z tego wyjść. To totalny absurd. Wyjaśniła mu wszystko. Zdaje się, że średnio zrozumiał, ale nie spodziewała się po nim, by pojął jej wyszukaną filozofię. Tak naprawdę nikt jej nie rozumiał, ale większość taktownie nie mówiła tego głośno. Swoją drogą, miała w ten dzień ogromną ochotę na budyń z malinami...
Nie poszła na bal. Nie czuła takiej potrzeby, ale stwierdziła, że z chęcią poszłaby się przewietrzyć. Ubrała płaszczyk, zimowe buty i wyszła na ziąb.
Miała wyjątkowe szczęście, gdyż w tym momencie zaczął z nieba delikatnie opadać srebrno-biały pył. Z zachwytem na twarzy obserwowała taniec śnieżynek w powietrzu. Fascynowało ją to. Nawet nie zauważyła, że ktoś usiadł tuż koło niej, dopóki nie spróbowała głęboko odetchnąć przez nos. Poczuła okropny odór alkoholu.
-Neville, co ty tu robisz?-spytała, patrząc na niego z niezrozumieniem wymalowanym w wielkich, niebieskich oczach.
-To samo co ty.
Zapadła cisza. Dopiero po chwili znów się odezwał.
-Dlaczego nam nie wyszło...?
-Już mówiłam, ze...
-Tak, tak. Uważasz, że za bardzo do siebie pasujemy. To wierutne bzdury. Przyznaj, że po prostu chcesz zachować swój image.-powiedział poważnie, choć w jego oczach dostrzegła wesołe ogniki. Zaśmiała się cicho, ale za chwilę oboje zamilkli.-Nie bój się okazywać miłości.
-Nie boję się. Kocham wszystkich jednakowo.
-To nieprawda. Wiem, że mimo wszystko to, co zrobił dotknęło cię. Nawet mimo to, że Ginny jest twoją przyjaciółką. Ja nigdy bym ci tego nie zrobił...
Popatrzyła na niego, a w sercu poczuła ukłucie. Wiedziała, że mówi to wszystko pod wpływem upojenia alkoholowego, normalnie jąkałby się i plątał. Wiedziała jednak, że mówi całą prawdę.
-Spróbujmy.
-Daj mi pomyśleć.-odparła, po czym wstała i weszła do zamku.
~*~*~*~
Harry i Neville siedzieli w sypialni chłopców, w dormitorium Gryffindoru. Obydwoje wyglądali gorzej niż Hogwart po Bitwie. Upili się ognistą, a później leżąc na podłodze zaczęli męskie szczere wyznania. Harry nigdy wcześniej nie robił tego z kimś innym niż Ron, a Neville nie robił tego nigdy przenigdy. Zawsze marzył o takim przyjacielu. Do tej pory to Luna była powiernicą wszystkich jego tajemnic, ale teraz nie było jej przy nim.
-Nadal kocham Lunę…
-A ja nadal chcę być z Ginny.
-Ty jesteś Wybrańcem. Masz dziewczyn na pęczki.
-A ty bardzo się zmieniłeś. Połowa dziewczyn w Hogwarcie na ciebie leci, Neville.
-Jasne. Hej, Harry? Gdzie będziesz teraz mieszkał? Nie jesteś już z Ginny, a u Weasley’ów będzie raczej tłoczno w tym roku.
Potter zerwał się. Trochę za szybko, bo w jego podchmielonej głowie zakręciło się i zatoczył się na łóżko. Spróbował jeszcze raz, ale teraz ciało go nie zawiodło.
-Dzięki, że mi przypomniałeś, stary. Muszę lecieć do Hermiony. Zaczekaj momencik. Nie wychlej wszystkiego.-zastrzegł chłopak i chwiejnym krokiem ruszył do wyjścia.
W tym momencie na parapecie usiadła malusieńka sówka z ogromnymi, niebieskimi oczami. Neville poderwał się, ledwo utrzymując równowagę. Odwiązał mały zwitek papieru, na którym zobaczył tylko:
Spróbujmy.
~*~*~*~
Pukanie do drzwi wyrwało Hermionę z zamyślenia. Wiedziała, kto to. Jednym szarpnięciem otworzyła drzwi.
-Wynoś się stąd.-warknęła. Nie chciała już płakać. Czuła tylko żal i rezygnację z nutą wściekłości.
-Wiem, o co chodzi. Matka napisała do mnie, ale daj mi to wytłumaczyć.
-Nie ma tu nic do tłumaczenia. Jesteś zaręczony. Nie umawiam się z zaklepanymi.
Chłopak uniósł brew do góry.
-To nie piaskownica, mał…
-Nie nazywaj mnie tak.-powiedziała lodowatym tonem.-Wynoś się. Nie chcę cię znać.
~*~*~*~
Wybaczcie za tak długą przerwę. Nie chcę nic mówić, ale to blogger nawalił z dodaniem tej notki. Ustawiłam czas publikacji na 1.10., niestety się nie dodał ;x Widząc to, postanowiłam jak najszybciej dodać owy wpis. Jednakże, zawsze było coś do zrobienia. A to scenariusz na beanalia, a to masa zadań, bo zaczęłam liceum i już cisną z nauką, a mieszkałam u babci, później jeszcze i jeszcze i jeszcze coś. Także przepraszam.
Innym powodem, dla którego nie miałam ochoty wchodzić i nic dodawać jest fakt, że między liczbą komentarzy i wejść jest przepaść. Wręcz rów mariański. To dość dołujące. I frustrujące. O motywacji nawet nie wspomnę... Nie chcę się narzucać, ale
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ostatnio jakoś tak dużo tego Paramore... Mam nadzieję, że to nie problem ;)
Enjoy,
~z leksza przybita Mała Czarna ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz