czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział XV „Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem.”

Witajcie, misiaczki, pyszczki, wiedźmy i czarodzieje! :D mam przecudowny humor, pierwszy raz od kilku miesięcy! Wróciłam do tych, którzy czytają i doceniają :** przypominam, iż klawiatura nie gryzie i miło byłoby przeczytać choć jeden komentarz :3 

~*~*~*~

Figure 8.

-Chociaż mnie wysłuchaj. Ja…
-Nie chcę słuchać Twoich żałosnych wyjaśnień. Chciałeś mnie po prostu wykorzystać.
-Wiesz, że to nieprawda.-wrzasnął chłopak, ale dziewczyna nie miała zamiaru go słuchać. Próbował stłumić gniew, który powoli kiełkował w jego wnętrzu. Nikt nie może bezkarnie ubliżać Malfoy’owi.
-Jestem głupia. Czego innego mogłam spodziewać się po tobie.-powiedziała, przesadnie akcentując ostatnie słowo. Blondyn czuł jad, którym przesączyła swoją wypowiedź.
Kierując się impulsem, wepchnął oszołomioną gryffonkę do środka dormitorium. Wszedł za nią, zatrzaskując drzwi od wewnątrz. Jednym zgrabnym ruchem przygwoździł ją do ściany. Nie mógł skupić myśli, bo w głowie szumiało mu od wódki, którą przemycili z Blaisem do Wielkiej Sali. Nie potrafił poradzić sobie z uczuciami, które rozpierały go od środka. Czuł miłość i nienawiść. Pożądanie. Tak, pragnął Granger, ale jego zamiarem było sprawienie, by błagała go o pocałunki, o dotyk, o więcej i więcej...
-I co teraz ślicznotko? Jesteśmy sami w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, a jeszcze cię nie przeleciałem. Proszę o zwrot honoru.
Hermiona nie mogła wydobyć z siebie żadnego słowa. Serce w jej piersi waliło jak młotem pneumatycznym, a każdy dotyk chłopaka palił jej skórę. Kiedy niby przypadkiem dotykał jej czułych miejsc, drżała niczym spłoszone zwierzę. Dziewczyna starała się panować nad rządzą, ale to było silniejsze od niej. Modliła się, by nie stracić nad sobą kontroli.
-Nic nie powiesz? Przed chwilą krzyczałaś.
-Niech cię diabli, Malfoy.- wyszeptała chłopakowi w usta.
Na dźwięk tych słów, Draco z gracją i prędkością światła, przeniósł dziewczynę na podłogę. Sam znalazł się na górze przygniatając jej ręce tak, żeby się nie wyrwała. Hermiona zaczęła się szamotać, ale dało to raczej marny efekt.
-Spokojnie, nie szalej.-powiedział Draco z łobuzerskim uśmiechem.
Gryfonka nie mogła się powstrzymać i spojrzała na spodnie Dracze. Zobaczywszy, co się w nich dzieje, zapłonął w niej żar, a w głowie zabłysnęła tylko jedna myśl :

CHRZANIĆ SAMOKONTROLĘ!


Wyrwała ręce z uścisku ślizgona i nim zdążył się zorientować, znalazła się nad nim.
-Przejmuję dowodzenie.-skwitowała krótko i wpili się sobie w usta w taki sposób, że gdyby McGonagall to zobaczyła, chyba padłaby na zawał serca.
Dziewczyna zabrała się za rozpinanie rozporka Dracona. Nie miała takiej wprawy jak jego palce rozpinające suwak jej sukienki. Jeszcze jeden ruch, a wszystkie części garderoby znalazły się na podłodze dormitorium pani prefekt.
Zostali w samej bieliźnie. Usta chłopaka przywarły do szyi gryfonki. Oj, niedobrze. Jutro w tym miejscu na pewno pojawi się malinka. Z szyi Draco przemieszczał się coraz niżej, umyślnie omijając czułe miejsca.
-Malfoy!-jęknęła błagalnie.
-Poproś.-powiedział, patrząc na nią wyzywająco.
-Pff! Marzenia.-prychnęła oburzona.
Draco podniósł się do pozycji siedzącej.
-Ykhym. Muszę się zbierać. Chyba, ze poprosisz.
-Nie. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz. Proszę?
-Mało przekonujące.-uniósł jedna brew.
-Malf… Draco!
-Proś, skarbie.-zdecydował. I tak dostanie to, czego chce. zawsze tak było.
-Dobrze.-Hermiona wysiliła się na szczery, uwodzicielski uśmiech. Zrównała się z nim.-Proszę…-powiedziała szeptem tuż przy jego uchu, a jej palce wędrowały w górę i w dół po jego plecach.
-Masz dar przekonywania.-stwierdził i powrócił do przerwanej czynności.
Przyciągnęła go bliżej. Jej ciało wciąż paliło się pod jego dotykiem. Fizyczna namiętność zapanowała nad logiką i rozumem. Hermiona nie myślała o niczym, byli tylko oni i siła, która ich przyciągała do siebie. Stała się wyłącznie pragnieniem, pożądaniem, i…
-Szlag.
Zabrzmiało to bełkotliwie, bo cały czas się całowali. Tylko refleks pozwolił Hermionie odsunąć się w chwili, gdy ich biodra odnalazły już wspólny rytm. Odczuli to boleśnie. Draco szczególnie. Wpatrywał się w nią z niedowierzaniem, kiedy wreszcie gryfonka zdołała coś z siebie wyrzucić.
-Potrzebujemy zabezpieczeń.
-Cholera. Są w mojej sypialni.
-Cóż…-odezwała się Hermiona po chwili niezręcznej ciszy.-Trzeba to przełożyć na inną okazję.
Chłopak wziął ją w ramiona, sadzając w swoim rozkroku tak, że miał idealny dostęp do jej smukłej szyi.
-Przecież ryzyko jest minimalne.-odparł ślizgon, całując ją tak, że ciarki przebiegły jej po plecach.
-Jesteś lekarzem?-spytała ironicznie Granger unosząc przy tym brew do góry.
-Nie, ale chyba nie powiesz mi, ze tego nie chcesz?
Racja. Dziewczyna chciała tego. Bardzo mocno. I ta część jej umysłu starała się przejąć kontrolę. Zdziwiła się, kiedy wygrała logika i zdrowy rozsądek.
-Ja nie mogę zaryzykować.
Przyjrzał się jej uważnie. Kochał ja, teraz to wiedział i zaprzeczanie byłoby tu nie na miejscu.
-Więc dobrze. Przełożymy to. Ale…
Nie skończył, bo usłyszeli pukanie do drzwi.
-Hermiono , otwórz, proszę.

~*~*~*~

-Ginny… Najdroższa…
Łkanie.
-Otwórz, proszę.
Znów nic.
Blaise westchnął i oparł się o ścianę. Dziewczyna zamknęła się w schowku na miotły i chyba nie miała zamiaru otwierać. Po chwili Zabini usłyszał zgrzyt zamka.Bez słowa wszedł.
Spojrzał na jej małą twarzyczkę. Makijaż, nad którym pracowała cały dzień spłynął po jej policzkach. Wyglądała tak bezbronnie, niewinnie… Jak małe dziecko. Chłopak porwał ją w ramiona. Chciał, żeby czuła się bezpieczna. Chciał, żeby czuła, że jest obok niej, że nie pozwoli jej skrzywdzić. Każdego, kto próbowałby ją zranić, potraktowałby Avadą.
-Już dobrze. Jestem z tobą. Uspokój się.-mówił głaszcząc ją po włosach, a każde jego słowo działało na nią jak kojący balsam.
Dziewczyna spojrzała na niego oczami błyszczącymi od łez.
-Cieszę się, że cię mam, Blaise.-uśmiechnęła się i wspięła na palcach, by go pocałować.
Kiedy wreszcie oderwali się od siebie, wciąż nie mogli od siebie oderwać wzroku.
-O wiele ładniej wyglądasz z uśmiechem na twarzy. stwierdził, oceniając ą okiem prawdziwego znawcy.-Ach! I jeszcze to...
-Co takiego?- zdziwiła się ruda..
-Cała się zasmarkałaś.-zaśmiał się Blaise, wycierając jej nos chusteczką.

~*~*~*~

-To Harry !-powiedziała z przerażeniem w oczach Hermiona.
-Szlag.
Hermiona czuła, że zaczyna panikować. Jak wytłumaczyć to wszystko Harry’emu? Co zrobić, żeby nie zabił Malfoy’a?
Porwała z łóżka swoją halkę do spania i szybko wciągnęła ją przez głowę. Cieszyła się jedynie, że Wybraniec tego nie słyszy. W tym samym czasie Dracon kończył zapinać koszulę i wciągnął buty na nogi.
Myśl Miona, myśl. nakazywała sobie w myśli.
-Wiem! – krzyknęła.-Idź do łazienki, stamtąd do łazienki prefektów.
-Jesteś genialna, mała czarownico.-chłopak mrugnął do niej łobuzersko.
Spojrzała na niego chłodno unosząc brew do góry.
-Wiem, skarbie. I tak na marginesie…-dodała po krótkiej chwili w milczeniu.-Nie mów do mnie mała, bo mała to jest twoja pała.
Chłopak zaśmiał się czarująco.
-Doskonale wiesz, że to nieprawda.- pocałował ją i wyszedł szybkim krokiem.

~*~*~*~

Enjoy,
Mała Czarna ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz