sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział XVIII „ [...] ktoś sypnął sól w ostatnią kroplę wody spływającą do ust”

-Miona? Mogę wejść?- to był Harry. Szybko odłożyła kubek z kawą na mały stolik.
-Jasne.-zawołała dziewczyna.
Młody mężczyzna niepewnie nacisnął klamkę, a drzwi ustąpiły z cichym skrzypnięciem. Trzymał w rękach dużą kopertę ze schludnym, zgrabnym pismem na wierzchu. Minę miał niewyraźną, a jego przyjaciółka nie miała pojęcia co to może oznaczać. Tuż za nim niepewnie stąpał maleńki wilczurek. Widząc Hermionę, podbiegł do łóżka, niezdarnie próbując wdrapać się na łóżko. Dziewczyna z rozczuleniem obserwowała zwierzątko, postanawiając w końcu pomóc malcowi.
-Coś się stało?- zapytała z uśmiechem, udając, że nie ma podejrzeń do tego, o co zaraz zapyta.
-Nie, nic. Charlotte przyniosła odpowiedź z ministerstwa odnośnie twojego podania o staż. Wyrobisz się z kursami i stażem?
-Nie liczy się to, że nie będę miała czasu. Muszę skądś brać pieniądze na utrzymanie. Bardzo mi pomogłeś dając mi ten domek w prezencie, ale nie mogę żyć za twoje pieniądze. Muszę wreszcie sama o siebie zadbać.
-Przecież doskonale wiesz, że tak nie jest. Jeśli się dostaniesz, możesz przenieść się ze mną na Grimmauld Place. Będzie ci wygodniej.-powiedział z zamyśleniem Potter.- No nic. Najpierw sprawdź, czy cię przyjęli.
Dziewczyna wzięła od Harry’ego kopertę z bijącym sercem. W tym płatnym stażu pokładała wielkie nadzieje. Dzięki temu łatwiej przyjmą ją do pracy w ministerstwie. Wiedziała, że osobie jej pochodzenia ciężko będzie dostać w świecie czarodziei jakąkolwiek wysoką posadę, ale z drugiej strony była i jest nadal przyjaciółką słynnego Wybrańca, któremu pomagała w znalezieniu horkruksów.
Drżącymi rękoma otworzyła kopertę. Zdziwiła się, bo w środku nie było pergaminu, tylko papier. I to nie byle jaki. Gruby, sztywny papier kredowy, na specjalne okazje. Taki, na którym wypisuje się zaproszenia na bale, czy śluby ważnych osób. Miała świadomość, że nowy Minister Magii wprowadził wiele zmian i robił wszystko, by akceptowano mugolaków, ale nie spodziewała się, że zniży się do używania produktów mugoli.
Przeczytała szybko i odetchnęła z ulgą.
Harry widząc to, uścisnął ją serdecznie i jej pogratulował.
-Tak jak powiedziałem, możesz na czas stażu zamieszkać na Grimmauld Place, nie będziesz miała problemów z dojazdem, a na weekend będziesz wracać tu. Ja zajmę się wszystkim, nie martw się.- Hermiona cieszyła się, że Harry będzie mieszkał razem z nią. Wiedziała, że jest samotny, a w ten sposób mogła mu się odwdzięczyć za wsparcie na początku jej dorosłego życia.
-A tak z innej beczki… Dlaczego nie mówiłaś, że pogodziłaś się z Malfoy’em?- spytał nagle Harry.
-Bo się nie pogodziłam! Nadal jestem na niego zła.-powiedziała dziewczyna robiąc naburmuszoną minę, by uwiarygodnić to, co powiedziała przed chwilą. Wprawdzie wybaczyła mu w nocy, kiedy olała go podczas kąpieli, ale nie chciała tego pokazać. Zabraniała jej tego gryfońska duma.
-Musisz wiedzieć, że akceptuję ciebie z każdą wadą. Oczywiście w ich skład wchodzi Malfoy. Nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo cię pociąga, ale zawsze będziesz moją przyjaciółką, z nim czy bez niego. Chcę wiedzieć tylko: czy go kochasz i cz…-to drugie jakoś nie mogło mu przejść przez gardło. Wiedział, że jeśli jego „siostra” odpowie twierdząco, bez wahania rzuci na Malfoy’a jakąś niewybaczalną klatwę.-Czy… Och, no dobra. Czy z nim śpisz?- zapytał szybko przez zaciśnięte zęby. To było dla niego bardzo krępujące, ale musiał to wiedzieć, żeby mieć gwarancję, że Malfoy nie bawi się dziewczyną.
-Nie wiem. Naprawdę, Harry. Nigdy nie czułam się tak przy żadnym chłopaku. Mimo to, ciężko jest mi się jednoznacznie określić. Jest idiotą, głupkiem, czasem dupkiem. Ale myślę, że właśnie to mnie najbardziej do niego przyaciąga, no wiesz... jest zupełnym przeciwieństwem mnie.-mówiła wszystko bardzo szybko i chaotycznie, ale Harry rozumiał, że dziewczyna sama przed sobą nie chce przyznać, że dłuży się w blondynie.-A co do tego drugiego, to nie. Spokojnie. Między innymi przez Astorię...
Hermiona opowiedziała Harry’emu ze szczegółami całą historię o tym, czego się dowiedzieli, pokazała mu kartkę, na której nakreśliła słowa wskazówki i zdradziła swoje przypuszczenia.
-Chodzi zapewne o eliksir wielosokowy. Kiedy osoba jest zakochana, to eliksir na nią nie zadziała. W przygotowaniu też nie jest AŻ tak trudny. Tylko tu pojawia się pewien problem. Mianowicie, nie mamy pewności, czy Astoria nie czuje nic do Dracona. Jedynym sposobem, by się o tym przekonać jest sprawienie, by zakochała się w kimś innym. Wiem, że to niebezpieczne bawić się cudzymi uczuciami, ale ona twierdzi, że też nie chce tego małżeństwa. Nie mam tylko pojęcia, kto podjąłby się rozkochania w sobie Astorii. Oczywiście jest atrakcyjna, ładna, inteligentna, ale jest również ślizgonką i arystokratką, ma raczej wysokie wymagania.– Hermiona westchnęła z rezygnacją.
Harry dostrzegł w tym swoją szansę.
-A gdybym ja się tego podjął?
-Nie mogę cię prosić o tak wiele.
-Ale nie musisz prosić. Astoria zawsze mi się podobała, ale nigdy nie patrzyłem na nią… w ten sposób. Mogę spróbować.
-Harry, jesteś…
-Najlepszy, wiem, ale robię to dla siebie. Bez urazy, kochana.-powiedział szczerząc zęby Chłopiec, Który Przeżył.-A tak na marginesie, dlaczego "między innymi"? Jest coś jeszcze?
Dziewczyna zmieszała się i zaczerwieniła. Przypomniała sobie Terrence'a. Nie znali się długo, ale intrygował ją. Pokręciła głową do swoich myśli, wyrzucając je z głowy.
-Nieważne.-uśmiechnęła się do przyjaciela i głaskając śpiącego na jej kolanach Goldie - bo tak postanowiła nazwać zwierzaka.

~*~*~*~

Draco wstał, gdy zimowe słońce wisiało już wysoko na niebie. Mimo to, był niewyspany. Śniło mu się, że ojciec torturuje matkę, obwiniając ją za zachowanie syna. Nie chciał, żeby jej się oberwało, bo była jedną z dwóch najważniejszych kobiet w jego życiu. Nie miał jednak zamiaru dłużej podporządkowywać się woli ojca. Miał cichną nadzieję, że w końcu zamkną go w Azkabanie, ale póki co, nic na to nie wskazywało. Jego ojciec znał zbyt wielu ludzi, zbyt wielu ludzi znało jego i miał zdecydowanie zbyt wiele układów. Chłopak, jako że posiadał mały majątek, miał zamiar osiągnąć sukces samodzielnie i go pomnożyć. Nie chciał więcej pomocy staruszka. Miał zamiar udowodnić wszystkim ile jest wart Draco bez nazwiska Malfoy.
Innym jego marzeniem, które wydawało mu się bardzo możliwym do zrealizowania, było życie z Granger. Wprawdzie nigdy nie powiedział jej, że ją kocha. W każdym razie nie kiedy był trzeźwy, ale czuł, że nie potrzeba słów, czuł, że ona to wie. Tak jak on wiedział. Ta wiedza nie pochodziła z głowy, książek czy starych manuskryptów, pochodziła z tego mięśnia uwięzionego w klatce piersiowej.

~*~*~*~

-O wy okrutni! Chcieliście wyjechać i nawet się nie pożegnaliście!- krzyknął Hagrid, który stanął w drzwiach około godziny 17.- Zapomnieliście o starym gajowym.
-Hagridzie, nie mów tak!- wołała Hermiona, która martwiła się, że jest na nich naprawdę obrażony.
-Żartowałem. No, to opowiadajcie, jak wam się podoba życie poza murami naszej budy? Powiem wam, że psor McGonagall jest świetną dyrektorką. To znaczy, nie jest taka jak Dumbledore, ale i tak całkiem nieźle sobie radzi, cholibka.
-Jak na razie, jesteśmy tutaj jeden dzień. Nie zdążyliśmy się nawet stęsknić za Hogwartem. I w sumie mamy całkiem blisko, gdybyśmy chcieli spotkać się z Tobą w Trzech Miotłach. Póki co, cieszymy się wolnością.-mówiła z uśmiechem dziewczyna.
-Ja pamiętam, jak was poznałem.-pociągnął nosem pół-olbrzym. –Byliście tacy maleńcy, a i tak ratowaliście wszystkim skórę. Zakochałem się w was od razu, bo jesteście dla mnie, cholibka, najlepszymi przyjaciółmi. Nowi pirszoroczni, to już nie to samo.-chlipał, wylewając ogromne łzy, które gubiły się w dzikiej gęstwinie czarnej brody.

~*~*~*~

W piwnicy u dziadka.

Harry poszedł do swojej sypialni się zdrzemnąć. Wspominali z Hagridem dawne czasy, przyjęli od niego mięso gronostaja i kilka innych specyfików oraz wyrobów pół-olbrzyma. Na koniec wizyty obiecali, że wpadną do niego w wolnym czasie i że będą pisać listy.
Hermiona uśmiechała się sama do siebie, leżąc na kanapie z zamkniętymi oczami i słuchając muzyki. Cudownie ją to relaksowało. Nagle poczuła, że ktoś wciska się na miejsce obok niej. Wiedziała kto to. Czuła jego zapach. Położył jej głowę na piersiach, a ona wplątała palce w jego miękkie włosy. Chciała tak pozostać do końca życia. Czuła się tak cudownie beztrosko.
No bo gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam?
-Draco…-szepnęła z lubością wypowiadając to imię.
Chłopak delikatnie otworzył jej usta końcówką języka. Centymetr po centymetrze przesuwał go po jej podniebieniu. Ona oddała pocałunek, najpierw spokojnie, a później co raz bardziej zachłannie. Ich języki splotły się w dzikim tańcu, w walce o dominację jednego nad drugim.
Pierwsza opanowała się Granger. Oderwała się od niego i zeszła z kanapy.
-Mówiłam, że nie posunę się ani o krok dalej, jeśli twoje zaręczyny z Astorią nie zostaną zerwane.
-A ja mówiłem, że nic do niej nie czuję.
-To bez znaczenia.
-W takim razie, co ma znaczenie?- wypalił Draco. Punkt dla niego.
-Sam wyznacz sobie priorytety. Dostałam staż w ministerstwie, nie mogę tego zmarnować. Wiem, jak uwolnić cię spod działania klątwy, ale na razie nie możemy działać. Muszę się skupić na pracy i na nauce do kursów. Staraj się mnie nie rozpraszać.
-Nie bądź egoistką, Granger. Zabaw się czasem. Skończyłaś szkołę, a zachowujesz się jak czterdziestoletnia kura domowa i pracoholiczka.
-Życie nie polega jedynie na zabawie. Ty masz pieniądze i nie musisz się martwić o jutro.
-Ty też nie! Dam ci wszystko, czego sobie zapragniesz. Ściągnę dla ciebie gwiazdkę z nieba.
-Nie chcę niczego od ciebie. Właśnie rzecz w tym, że chcę być niezależna, a nie zastanawiać się co będzie, kiedy ci się znudzę i mnie zostawisz.-dobrze wyważone słowa. No to mamy 1:1.
-Mam rozumieć, że nie bierzesz mnie na poważnie?
-A powiedziałeś mi chociaż, co do mnie czujesz?
Cisza. Tą bitwę wygrała Hermiona.
Brązowooka przeczekała w milczeniu kilka minut. Nic.
-Wiedziałam. Jak zawsze.-prychnęła i wyszła.
Draco ukrył twarz w dłoniach, by ukryć łzę, która zbierała się w jego oku.
-Coś ty ze mną zrobiła…?
Wstał, otrząsnął się i wyszedł z domu, ubierając wcześniej kurtkę i zimowe buty. Skierował się w stronę Trzech Mioteł gdzie już czekał na niego Terrence. Okazało się, że znają się kupę czasu, tyle, że kontakty im się urwał, gdy Draco dołączył do szeregów Czarnego Pana. Wcześniej byli tylko znajomymi z jednego domu, teraz kiełkowało w nich coś na kształt zalążka przyjaźni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz