środa, 15 lipca 2015

Rozdział XIX „Marzenia przychodzą powoli i znikają bardzo szybko.”

Tak jak powiedziałam, tak też zrobiłam i.. wróciłam ! :D
Dawno nie pisałam, więc przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy, czy pomyłki ;)
~Mała Czarna ;*

~*~*~*~

-Witam szanownego pana Smoka!-zakrzyknął Terrence widząc kumpla.
-Nie jestem w nastroju, Higgs.-odparł drugi ślizgon, po czym z miną, która mówiła "jeśli się nie zamkniesz, zabiję cię na tysiąc różnych sposobów" usiadł naprzeciwko towarzysza, władczym skinieniem ręki przywołując kelnerkę.
Terrence wbił w niego swoje zielone oczy, przeszywając go na wskroś. 
-Pozwól mi zgadnąć...
-Nie pozwalam.-uciął Draco.
-Czyżby chodziło o twoje miłosne perypetie z panną G.?-kontynuował, niezniechęcony bojowym nastawieniem rozmówcy.
-Chyba wyraźnie nie wyraziłem zgody.-odparł Malfoy, unosząc jedną brew w geście poirytowania. Westchnął i dodał:-Jak zwykle masz racje, cholerny Sherlocku.
-To zadziwiające, że znasz taką postać.
-Za kogo mnie uważasz, Higgs. Nie jestem ignorantem.
-Wobec tego, niech ci będzie Watsonie.-odparł z cwaniackim uśmiechem Terrence. Nalał do dwóch szklanek ognistej, którą przyniosła kelnerka. 
Obaj, niemal mechanicznie, podnieśli szklanki do ust, wypijając całą jej zawartość. Każdy z nich zamyślił się na moment. Zadziwiający był fakt, iż powodem ich roztargnienia była ta sama dziewczyna.
-Wpadnij w sylwestra.-rzucił ni z gruszki, ni z pietruszki Malfoy.- A teraz się napijmy.

~*~*~*~

Jak można się było spodziewać, Draco wrócił kompletnie nawalony. Hermiona nie odzywała się do niego przez resztę dnia. Chłopak był wściekły na samego siebie, na nią, na Pottera i w ogóle na cały świat. Zamknął się w przydzielonej mu sypialni i ani myślał się stamtąd ruszyć. Miał nadzieję, że to zadziała na dziewczynę i sama do niego przyjdzie. W jego głowie błysnęła myśl, że zachowuje się jak pięcioletnie dziecko, które wszystko wymusza obrażając się, ale szybko to zignorował i poszedł spać.
Granger natomiast nie miała zamiaru dać mu satysfakcji. Usiadła w salonie i pogrążyła się w lekturze podręcznika kursów, które będzie przechodziła w ministerstwie na stażu w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Szybko się zaczytała i kiedy skończyła cały podręcznik, zauważyła, że jest bardzo późno.
Przez chwilę myślała nad tym, czy zajrzeć do Malfoy’a, ale ta myśl zniknęła z jej głowy tak szybko, jak się w niej pojawiła. Po nakarmieniu psa, zabrała smycz i wyszła na ziąb.
Nawet w tej chwili, jej umysł zajmował pewien emerytowany śmierciożerca. Idąc przed siebie, zapatrzyła się i wpadła na wyższego od niej o kilkanaście centymetrów osobnika. W całym zamieszaniu rzuciła ciche "przepraszam" i postanowiła iść dalej, jednak nie pozwoliła jej na to ręka, która zatrzymała ją, gdy tylko przesunęła się o krok. 
-Gdzie mi uciekasz, ślicznotko?
-Och, to ty, Terrence.-rozpromieniła się gryfonka. Wiedziała, że to on był kumplem Malfoy'a od ognistej, jednak jakoś specjalnie jej to nie przeszkadzało w tamtym momencie.
-Nie sądziłem, że Cię tu spotkam. -uśmiechnął się uroczo, a Hermiona zarejestrowała w głowie, że do twarzy mu z dołeczkami.
Mimo tego, iż nie zamierzała nigdzie się stąd ruszyć, chłopak wciąż trzymał ją za rękę. To dziwne, ale kiedy to zauważyła, po jej ciele przeszedł przyjemny prąd. Terrence niesamowicie ją hipnotyzował.
-A jednak szczęście mi dzisiaj dopisuje.- powiedział chłopak, nieznacznie przysuwając się do gryfonki.
-To znaczy?- spytała dziewczyna, marszcząc brwi z wyrazem niezrozumienia wymalowanym na twarzy.
-Jesteś tu teraz ze mną.-powiedział z uwodzicielskim uśmiechem Higgs, na co twarz Hermiony przybrała barwy kwitnącej piwonii.
Chłopak stał tak blisko niej, że słyszał przyspieszone bicie jej serca. Czuł jak jej ciepły oddech owiewa jego wargi. Oboje czuli magię tej chwili. Terrence już położył dłoń na talii gryfonki i kiedy brakowało już naprawdę niewiele do ich pocałunku... do nozdrzy Hermiony dotarł zapach alkoholu w oddechu chłopaka. odsunęła się jak poparzona.
-Ja... ja muszę już iść..- wydukała, po czym wyrwała się ślizgonowi i przywołując do siebie psiaka ruszyła do domu.

~*~*~*~

Harry był pogrążony we własnych myślach. Czyścił miotłę od ponad pół godziny, nawet na nią nie patrząc. Po raz pierwszy w życiu, wyznał Hermionie, że Astoria podoba mu się od dawna. Rzeczywiście tak było, ale nigdy nawet nie próbował ze ślizgonką. Żadna nawet by na niego nie spojrzała. Oczywiście po wojnie relacje między ludźmi diametralnie się zmieniły, aczkolwiek domy Lwa i Węża wciąż się nie znosiły. Oczywiście poza małymi wyjątkami, takimi jak Blaise i Ginny, czy Draco i Hermiona. Był przekonany, że kocha Ginny, ale po rozmowie z Hermioną zaczął w to wątpić. Nigdy nie myślał, ani nie mówił o niej w taki sposób, w jaki jego przyjaciółka o swoim wybranku. Była ładna, szczupła, grała w quidditch’a, ale zawsze coś go blokowało, kiedy był w jej towarzystwie. Nie miał pojęcia, czy powodował to stres, zmieszanie czy onieśmielenie, ale teraz jednego był pewien – kochał Ginny, ale jak młodszą siostrę.

~*~*~*~

Następnego dnia rano, trójka absolwentów wstała w nieco lepszych humorach, niż poprzedniego dnia. Hermiona, z samego rana, wysłała patronusa z wiadomością do chłopaków, że zwołuje naradę.
Szybko się ubrała, wymyła zęby, lekko pomalowała i związała włosy w koński ogon. Zeszła na dół i nastawiła imbryk na herbatę. Zrobiła również kanapki – bez skórki, z serem i pomidorem. Zaparzyła w dzbanku gorący napój i w spokoju czekała na resztę.
Po piętnastu minutach, obaj, chociaż zaspani i ziewający, zeszli do salonu w pełni ubrani.
-O co chodzi?-pierwszy odezwał się blondyn.
-Wiemy, co zrobić, żeby zdjąć czar z ciebie i Astorii.
-Rozwiń.
-Musicie się nawzajem „poczęstować” amortencją. Czar zostanie zdjęty, jeśli ani ty, ani ona nie będziecie nic do siebie czuć. I tu pojawia się rola Harry’ego.
Malfoy skrzywił się. Co miał do tego Potter?
-Kontynuuj.-powiedział władczo, marszcząc brwi.
-Nie mamy pewności, że Astoria nic do ciebie nie czuje. Musi się więc zakochać w kimś innym. Harry ma za zadanie ją uwieść.
Chłopiec, Który Przeżył skrzywił się słysząc, jak Hermiona dobrała słowa, a Malfoy parsknął śmiechem.
-A nie uważacie, że to będzie nieco… hmm, dziwne? Przez te wszystkie lata w szkole, nie odezwali się do siebie słowem, a teraz nagle Astoria ma się w nim zakochać? To chore.-wyśmiewał się Malfoy, choć minę miał nietęgą.
Hermiona spiorunowała go wzrokiem. Idiota.
-Tylko nie idiota!-fuknął oburzony Dracon.
Nie wiedziała, że wypowiedziała to słowo na głos. Mimowolnie na jej twarz wypłynął uśmiech.
-Wybacz, ale nie znalazłam lepszego określenia dla kogoś, kto ignoruje mój niepodważalny geniusz.-pyszniła się, ze śmiechem naśladując władczy ton.
Harry sprowadził ich na ziemię.
-Na czym to… ach, tak! Rzeczywiście, miałeś rację. To mogłoby wydawać się dziwne, ale nie z twoją pomocą.
-Co proszę?! Nie bawię się w trójkąty!-wybałuszył na dziewczynę oczy.
-Och zamknij się, Malfoy. Zaproś ją do Hogsmead, a ja napiszę do Ginny i Blaise’a. Wiesz, taka potrójna randka.
-Czy ja według ciebie wyglądam jak agencja matrymonialna? Nie będę za każdym razem aranżował im randki.
-Proszę cię o ten jeden raz!
Nawet nie zauważyli, kiedy zaczęli krzyczeć. Harry nie był pewny, czy powinien się wtrącić, w końcu stwierdził, że lepiej się temu przyglądać.
-Wcale nie! Powiedziałaś, że na razie nie chcesz!
-Nawet gdybym chciała, to pewnie tego też nie mógłbyś dla mnie zrobić!
-Żyłem tyle czasu w celibacie, że i ciebie jakoś bym zniósł.
-Ty może tak, ale nie twój mały.
-Wcale nie jest mały.
-Jeśli rozmiar kciuka ci odpowiada, to rzeczywiście nie jest mały.
Przez chwilę jeszcze mierzyli się wzrokiem, ciskając błyskawice. Usłyszeli śmiech Harry’ego. Dopiero teraz przypomnieli sobie, że przecież siedzi obok!
Hermiona spłonęła rumieńcem, a Draco spuścił wzrok zawstydzony.
-Chyba nie powinienem był być świadkiem tej wymiany zdań.-parsknął.
-Zamknij się, Potter.-warknął Malfoy, ale po chwili sam zaczął się śmiać. Hermiona nie mogła tego zrozumieć. Była tak bardzo zażenowana, a on uważał to za śmieszne. Może i brzmiało to zabawnie, ale póki co, była zbyt przejęta tym, co powiedziała. Uniosła wysoko głowę i powiedziała władczym tonem.
-Wiecie, co macie robić. Teraz wybaczcie, nie będę wam przeszkadzała, śmiejcie się, a ja idę się przygotować i napisać do Ginny.
Wyszła szybkim krokiem, nieco obrażona.
-Myślisz, że jest na mnie zła?-zapytał lekko zmartwiony Draco.
-Kocha cię, więc ci wybaczy.-odparł Wybraniec. Spojrzeli na siebie z przebiegłymi wyrazami twarzy.
-Wróci. One zawsze wracają.
Po czym oboje wybuchli niekontrolowanym śmiechem. To dziwaczne, ale między nimi zaistniała pewna nić porozumienia.

~*~*~*~

Hermiona w tym czasie wysłała swoją sowę z wiadomością do Ginewry. Jej plan był wspaniały, bo oprócz tego, że zorganizują Harry’emu randkę z Astorią, to spędzą wspaniałego sylwestra, bo miał być przecież już jutro. Miała wspaniały pomysł na urządzenie imprezy i już nie mogła się doczekać, kiedy wprowadzi go w życie.
Ciekawe, czy Draconowi spodoba się ten pomysł? pomyślała, ale zaraz tego pożałowała, gdyż wystarczyło jedno wspomnienie chłopaka, by wciągnął ją wir rozmyślań na jego temat. Dziesiątki pytań kłębiły się burzową chmurą wokół jej głowy. Co on do niej czuje? Do czego ich relacja zmierza? Czy powinna oczekiwać od niego czegokolwiek? A teraz pojawiło się jeszcze kolejne: gdzie w tym wszystkim swoje miejsce ma Terrence?

And I love her.

~*~*~*~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz